Na mojej wiezy
Stoje wysoko na mojej wiezy strachu,
trzymajac w rekach zbyt ciezki kamien.
Zwyklam sobie wmawiac, ze to nie glaz, lecz
ziarenko zwiru, ze dam rade je uniesc.
Moje dlonie sie zaczerwienily i spuchly z
nadmiernego wysilku,
zaczely sie pocic - opadlam z sil.
Nagle bialy golab przelecial tuz nade mna -
odzyskalam sile by raz na zawsze pokonac
swoja bezsilnosc.
Wolam o pomoc - potrzebuje Twojego
wsparcia, bez Ciebie sobie nie
poradze...
Pelna leku o nasz dalszy los zamykam oczy i
podchodze do okna mej wiezy zbudowanej na
nieczystym sumieniu.
Wyciagam rece przed siebie, ostatkiem sil
probuje utrzymac ten ciezar w mych
dloniach...
Z moich ust wyrywa sie ciche "kocham Cie" -
kamien spadal dlugo, ale Ty go
pochwyciles.
Teraz wiem - jestes moim oparciem.
Dziekuje...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.