naiwność moja zabiła mnie
W palcach miętoszę wstyd
wstyd, którego nie wypada wstydzić się
bo to ty zrodziłeś go we mnie
bo to ty narodziłeś z niego się.
Niewdzęcznik bez uczuć dna
skrada do mnie się
z butelką wódki czy wina
przez życie goni mnie.
Pijany z ciebie kierowca
śmierdzący, cuchnący aż wrze!
nie zbliżaj sie proszę, błagam...
nie zbliżaj do mnie się!!!
Butelką celujesz we mnie
a ja rozstrzaskuję się
rozsypane moje wnętrzności
nie pozwalają poskładać się.
Nie ma mnie już nowej
rany zabliźniają się
ból serce ściska ciągle
me ciało martwe jest.
Nie żyję już od dawna
codzień zabijasz mnie,
lecz role się odwrócą
i ja też będę deptać cię!
Chcę dożyć tego dnia,
kiedy piach zasypie cię
choć nie zasłużyłeś na czystość tej
ziemi,
w której zaśniesz i nie obudzisz się.
Nie będzie ani kwiatów, smutnych min
ani wielkich żalu łez
ostatni raz cisnę w ciebie butelką
choć już nie zdołasz opróznić jej.
...a ja głupia myślałam, że to tylko zły
sen,
że to wcale nie miało miejsca - nie działo
się
A jednak naiwność wygrała,
a tak sie ze mną przekomarzała...
...nie żyję już...to nie sen...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.