narodziny dnia ...
Świt
poród światła
trwa przebudzenie
czerń się rozwarstwia
bladość rozmyta
i niby dłonią
leśne pagórki
za czubki świerków
powabnie chwyta
preludium dzienne
moc przenikniona
pieszczotą własną
kares podsyca
akt
w swej nagości
tak doskonały
jasność diamentu
na gładzi lica
życie płynie rzeką liryczny to banał
lecz w nim masa zadań epiką spisana
pociągnięte gęstą zaprawą z dramatu
codzienność wymaga by się kłaniać światu
w nim wiele komedii a także cierpienia
to prostuje plecy utwardza siedzenia
gdyż tylko gram ludzi spryt taki posiada
że na cztery łapy jako kocur spada
reszta płynie pod prąd brzytwę dzierżąc w
dłoni
i dziś za nieznanym jutrem w piętkę goni
Komentarze (26)
pięknie :)+
Sympatyczny, przyrodniczy wiersz pozdrawiam
serdecznie;)
Witaj Stefi. Niezwykle urodziwy obraz. Moc
serdecznosci.
Aniu jaki to majstersztyk...to za duże słowa, ale
dziękuję za uznanie
Madziu mamy podobny styl pisania, ale o tym już ci
wspomniałam
Zbychacz, anula-2,Zosiak wam także dziękuję i miłej
nocy życzę:))
Świetny obraz budzacego się dnia.Pozdrawiam.
Majstersztyk :)
ładnie, poród siłami natury(Y)
Pięknie metaforycznie, zmysłowo, przecież nowy
miesiąc wyszedł z grudy, chociaż brudny, szary
gdzie ten rudy?
Pozdrawiam Niezgodna.
Ciekawie opisane narodziny dnia. Podoba się :)
...świt zawsze jest nagi, zmierzch zaś odziany w
płaszcz pełen trosk, zmartwień, smutku i szarości dnia
prze fastrygowany gramem radości i szczęścia...
dzięki Waldi:))
piękna taka nagość dnia ...
...dziękuję kolejnym osobom za komentarze i miłego
dnia życzę:))
Ładny wiersz, pozdrawiam.
piękny wiersz
Pozdrawiam serdecznie
czerń się rozwarstwia
bladość rozmyta
nie lepiej wyrównać czas?