Nicość
Moje marzenia płoną,
giną palone na stosie zapomnienia.
Razem ze mną.
Raz na zawsze.
Nie ma już snów.
Nie ma już mnie.
Nie ma już ciebie.
Nie ma już nic.
Nie ma teraz.
Nie ma wcześniej.
Nie ma za chwilę.
Nie ma myśli.
Nie ma słów.
Przecież już nie żyję.
Nie ma dróg, wyborów.
Uczuć: miłości, nienawiści.
Nie ma obaw, strachu.
Niepewności, przerażenia.
Tylko nicość i pustka.
Nic nie widzę.
Nic nie słyszę.
Nic nie mogę powiedzieć.
Nie czuję zapachu kwiatów.
Nie ma dotyku, uścisku dłoni, pocałunku.
Płynę, rozpływam się w czarnej dziurze.
Ginę w przestrzeni.
Rozmywam się jak deszcz.
Pozostanie tylko po mnie ślad –
Gwiazda świecąca na ciemnym niebie.
Ostatnie tchnienie..?
Czy kiedyś obudzę się na nowo
i spadnę na Ziemię?
Czerwiec 2003 Na balkonie
Komentarze (5)
Często można odczuwam że trwa się w takim stanie, w
takiej właśnie nicości
A jednak jesteś i piszesz w mocno przygaszonych
klimatach, to taka faza, taki czas.
W kolejnej amplitudzie będzie przemiana. Będzie
dobrze.
Wiara jest najważniejsza. Z drugiej strony: Pożyjemy
zobaczymy.
Nie, wszystko jest chronologicznie, a przynajmniej
według zeszytu. :) Pozdrowienia również. :)
Bardzo dramatycznie i emocjonalnie.
Czyżby to Dzień Zaduszny tak
negatywnie wpłynął na Twój
nastrój?
Pozdrawiam:}