Nie potrafiłam
czy jak pójdę do nieba, będe wraz z
tobą?
Czy będe mogła sie cieszyć do woli właśnie
twoją osobą?
Pamiętam jak przed śmiercią mnie
przytuliłeś...
powiedziałeś że się zobaczymy..
powiedz..a jeśli się myliłeś?
Tuliłeś mnie bo wiedziałeś że odchodzę i
chciałeś bym się nie bała...
Ale ja się bałam,
choć nic do stracenia nie miałam...
szeptałam że wybaczam mojej mamie że się
nie zjawiła,
nie chciała oglądać jej córki która ze
śmiercią już się nawet nie biła...
szeptałam żeby mi wybaczyła,
żeby nad mym nagrobkiem się kiedyś
pomodliła..
lekarze powiedzieli że nie ma ratunku
wówczas nie bolała mnie już nawet zmiana
opatrunku.
Nie płakałam, uroniłam wówczas tylko jedną
łze..
wtedy gdy mnie przytuliłeś mówiąc "kocham
cię".
Potem chłód ogarnął moje ciało...
czułam strach...
i nawet ty nie mogłeś mi pomóc...
przez zamknięte usta starałam się
powiedzieć ostatnie słowa.
Usłyszałam cichy szloch...to była moja
mowa?
Widziałam jakby przez mgłę że płaczesz, że
tulisz moje martwe ciało...
idopiero wtedy zapłakałam..
gdyż niebo piekłem się stało skoro uścisku
twych dłoni nie poczułam na mej zimnej
skroni..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.