Nienaganna sanna
Pora na zabawę, czas zimowych szaleństw.
Konie rżą już krewko, tylko batem
świsnąć.
Czekają, by dziarsko z miejsca ruszyć
śmiało
i pociągnąć zaprzęg swą raźną tężyzną.
-
Obłożone sanie, nas tam ze czterdzieści,
mkniemy coraz szybciej, kawalkadą
szumną.
A dalej następny korowód już bieży,
asysty kordonem, szaleńczą kolumną.
-
Ubaw, ekscytacja, śmiechu, co niemiara,
ścieżki, jak w tunelu, zasypane
śniegiem,
a my wciąż przed siebie, nie ma dla nas
przeszkód,
mkniemy jak wariaci, przyjemności
przednie.
-
Tak szybko, tak chyżo, aż wiatr w oczy
dmucha,
wiruje z zachwytu, już tchu nam nie
starcza.
My dalej, wciąż szybciej, aż w twarz smaga
śniegiem,
ktoś krzyknął w impulsie – Zatraćmy się w
harcach!
-
Śpiewów zabłąkanie resztką echo niesie,
dzwonki strzępią uszy, głowa się weseli.
Nagle sanie bokiem zawisły gdzieś w
zaspie...
legliśmy pokotem w tej skrzypiącej bieli :)
Komentarze (25)
Wspaniały wiersz!
Znakomicie opisany kulig, aż chciałoby się też wziąć
udział i wpaść w te zaspy...
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Piękny wiersz.
Super - piękna przygoda :-)
To ja siadam na ostatnie sanki ;)
Piękny radosny kulig z niespodziewana wywrotką. Taka
przygoda głęboko w pamięci zostanie. Pozdrawiam
serdecznie z podobaniem. Beztroskiego dnia:)
Oh jaki wspaniały kulig!! Zima niestraszna, jesli w
perspektywie taka sanna:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniała przygoda, tylko powspominać...przed laty,
gdzieś tam - dziękuję chwile radości u Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie :)
I orła super się robi.
Erotyk delikatności.
Scenografia kuligu z"PotopU"
świetnie.
Głos mój i szacun jest twój!!
Fajna przygoda. Kiedyś rzeczywiście urządzano
wspaniałe kuligi. Pozazdrościć.