Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Nikt

Próbka prozy z roku 2006

Miałem dom, dobrze płatną pracę - A dzisiaj co? Zostałem nędzarzem - po prostu Nikim. Jak do tego doszło? Jak to się stało?
Nie jeden już łamał sobie nad tym głowę a przypadek był prozaicznie prosty. Była to zwykła „Pycha”, najzwyklejsza ze zwykłych „Pycha”. Taki diabelski podszept. Chciałem po prostu, być kimś lepszym od innych i wyszło to mi przysłowiowym bokiem. Zamiast zjeść coś treściwszego, pójść do kina, lub chociażby do ZOO. Popatrzeć na stadne życie małp. Nauczyć się czegoś od nich, liznąć tej małpiej wiedzy, tego instynktu życia w normalności. Nie, ja pokierowałem się własnym rozumem.
Gdy tak się bardziej przyglądam jednak tej sprawie - to do odpowiedzialności powinni jeżeli już chodzi o ścisłość pociągnąć też mego kierownika: Zachciało mu się dobrych uczynków, tej miłości kirownictwa do pracowników. Co mu wpadło do głowy z tą moją podwyżką a może i wiedział, że będzie ona dla mnie jakimś rodzajem kary, pokuty za tą moją milczałokowatość. Znał mnie przecież od wielu lat. Raz nawet podczas któregoś kolejnego Święta Pracy byliśmy sobie po imieniu...
Na drugi dzień wszystko wróciło do normy. Znów było Panie Kierowniku, panie ten no, no ,no... Zawsze zapominał mego imienia, nie mówiąc już o nazwisku.
Rozgadałem się, zostawiając sedno sprawy gdzieś tam na poboczu, ale to właśnie o nim, chciałbym przecież opowiedzieć. Ku przestrodze innych a będących niekiedy w podobnie zbliżonej sytuacji.
Zmieniono mi angaż. Z dniem pierwszego stycznia miałem zarabiać o całą złotówkę i pięćdziesiąt groszy na godzinę więcej. Niby nie wiele, ale już sama wyższa grupa osobistego zaszeregowania stawiała moją osobę wyżej o jeden szczebel
w zakładowej hierarchii . Jeszcze kilka takich podwyżek i awans na brygadzistę zapewniony. Pan Stasio za kilka lat żegnać się przecież będzie z brygadą i całym tym tatałajstwem będzie musiał ktoś się zająć. No, ale to tylko taka perspektywa, takie niby plany na przyszłość a z planami to różnie bywa. Często słyszałem, że ktoś tam planował puścić bąka a narobił w portki...
Mnie jednak wcale nie jest do śmiechu, gdy tak sobie rozmawiam w milczeniu z Wami. Muszę przecież wyznać do jasnej cholery komuś prawdę. Oczyścić swoją osobę z podejrzeń i insynuacji.
A więc do rzeczy: Pierwszą po podwyżce pensję dostałem dziesiątego lutego a już jedenastego nie miałem gdzie mieszkać i poszukiwała mnie policja do złożenia wyjaśnień...
A co tu było wyjaśniać - wziąłem nogi za pas i tyle mnie widzieli. Z roboty po trzech dniach nieobecności wypieprzyli dyscyplinarnie na zbity pysk. Mieszkam a w zasadzie koczuję
na jednym z Warszawskich dworców. Specjalnie nie mówię jakim a nuż całe to moje opowiadanko wpadnie w niepowołane łapy i czarny chleb z czarną kawą murowany...
Długo zastanawiałem się, na co przeznaczę te kilka złotych dziennej podwyżki. Od dawna miałem wszystko przecież poukładane w domowym budżecie : Tyle to na czynsz, tyle na światło, wodę, bilet miesięczny. Całą resztę przeznaczałem na bieżącą konsumpcję. Ani żem nie odkładał, ani nie pożyczał. Wszystko to miałem obcykane jak to się mówi co do grosza. Nie musiałem nic a nic główkować na co i kiedy mam wydać. Sielankę zakłócił kierownik. Tą właśnie swoją podwyżką pokrzyżował mi całe moje życiowe plany. No, ale cóż było robić. Chwyciłem byka za rogi jak to się mówi. Po długiej naradzie samego z sobą postanowiłem koniec końcem zmienić markę wypalanej codziennie paczki papierosów. Nic głupszego jak się okazało nie mogłem w swoim życiu zrobić. Zachciało mi się krajowego produktu, opartego jednak na tytoniu amerykańskim z niewielkim tylko wtrąceniem naszego rodzimego produktu. Tak głosił napis na paczce. Z doświadczeń wiem że prawdopodobnie było na odwrót. No, ale sam przecież wygląd opakowania wiele już dla mnie znaczył, nie mówiąc o rozchodzącym się wokół zapachem dymku. Teraz po latach transformacji nie ma już tego typu asortymentu. Przepadł gdzieś razem z zachodnią technologią i pomysłowością.
Papierosy te miały podnieść mój prestiż, moje samozadowolenie, podziw wśród kolegów. ( Piszę tak, kolegów choć z każdym z nich zamieniłem ledwo po kilka zdań ) Już sam nawet dokładnie nie wiem, co ja chciałem przez to osiągnąć...
No ale co się stało to się przecież nie odstanie. W dzień wypłaty wypaliłem ostatnią paczkę naszych „Klubowych” i zakupiłem „Carmeny”. Swoją drogą ciekaw jestem dlaczego na Klubowych nie było „Clubowe” - tylko tak po naszemu jak się pisze tak się czyta...
Luty tego roku był wyjątkowo chłodny. Kraj borykał się z rytmicznością dostaw węgla do osiedlowych ciepłowni.
Priorytet miały huty, elektrownie, olbrzymie miasta...
Któż by tam myślał wtedy o takich zadupiach w postaci maleńkich powiatowych miasteczek.
Klubowe miały to do siebie, że często wśród tytoniu trafiały się tak zwane „karpy”. Potrafiły one rozerwać z sykiem otaczającą tytoń bibułkę, niekiedy gasły same z siebie, zmuszając nijako do wielokrotnego sięgania po zapałki. Carmen tych wad nie posiadał, palił się równo, spokojnie, niekiedy w ciszy można było usłyszeć tylko szelest spalającej się bibułki. Początkujących koneserów tego gatunku taki papieros potrafił zrobić w konia. Położony na skraju popielniczki potrafił wypalić się do cna. Gdy to już zrobił, obrzydliwym smrodem palącego się filtra oznajmiał nam swój żart. Dlatego też nie należało go nigdy wypuszczać z ręki, tylko trzymając leciutko w palcach - raczyć się jego pachnącym dymkiem. Co prawda bez zbytniego pośpiechu, ale z wyczuciem i pewnym wrodzonym wdziękiem.
Co do samego wdzięku to u nas w domu palili wszyscy: zaczynając od starszego brata, matki, ojca, bratowej a skończywszy na chorej ciotce. Firanki i łachy od samego początku jak pamiętam przesiąknięte były dymem papierosowym. Jedynym plusem tego był całkowity brak korników we wszystkich pomieszczeniach. Widocznie dym biedaczkom nie służył. Miałem jak widać godnych naśladowania nauczycieli. Czyżby zgubiła mnie więc rutyna...
Nie wiem? Może tak - może i nie.
Z powodu zimna wlazłem pod kołdrę i z papieroskiem w ręku zacząłem snuć plany na jutrzejszy dzień. Postanowiłem nikogo nie częstować i nie przyjmować też żadnych poczęstunków. Wydawało mi się to całkowicie logiczne. Nie biorąc papierosów, mogłem śmiało powiedzieć: Ja palę Carmeny i inne poślednie marki nie wchodzą u mnie od dzisiaj w rachubę. Papieroski postanowiłem nosić w górnej kieszonce roboczego drelichu. Była ona wysokości Klubowych tak że paczka Carmenów zmuszona była nijako ze względu na swą długość wystawać te dobre kilka centymetrów po wyżej. Paląc sobie delektowałem się zarówno dymem, jak i błogim ciepłem rozchodzącym się po moim ciele...
Wszystko to trwało niezmiernie krótko. Coś zaczęło mnie parzyć i poczułem wszech ogarniający mnie smród palącej się kołdry. Za moment tak jak stałem znalazłem się na podwórku. Chwilę jeszcze patrzyłem na wydobywające się z potrzaskanego okna kłęby dymu. Słyszałem jak ktoś próbował wskazać mnie palcem. Później już tylko wycie dwóch ochotniczych straży pożarnych próbowało przypomnieć mi o moim nieszczęściu...
Resztę już państwo znacie. Powiem tylko, może już tak na zakończenie. Rzuciłem palenie. No proszę rymnąłem sobie nawet na koniec. Wiem że głupia sprawa, ale czy nasze życie nie składa się z wyjątkowo głupich spraw? To, że piszę o tym nie jest jakoby donosem na samego siebie. Igraniem z ogniem chciałem powiedzieć ale w porę ugryzłem się w język. Ot po prostu życie... Nauka na własnych błędach - chciało by się rzec... Z drugiej strony nic nie dzieje się samo, w świecie nie ma przypadków...

autor

Okoń

Dodano: 2022-09-16 09:58:10
Ten wiersz przeczytano 833 razy
Oddanych głosów: 19
Rodzaj Bez rymów Klimat Ciepły Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (16)

_wena_ _wena_

Ciekawie się czytało :)
wytknięcie błędu niby niewiele* jest dowodem, że
przeczytałam prozę z uwagą.
Nic nie dzieje się bez przyczyny, często sami jesteśmy
sobie winni skutków niefortunnych zdarzeń ;(
Serdecznie pozdrawiam z podobaniem.

JoViSkA JoViSkA

Świetne i wciągające opowiadanie...
Pozdrawiam Okoniu :)

Pan Bodek Pan Bodek

Nie powiem, ale podoba sie bardzo i druga proba. + + +


Przesylam uklony Andrzeju. :)

Iris& Iris&

Czy to zabawa piromana
Życiowa proza
Pogodnego weekendu:)

aTOMash aTOMash

Bravissimo...:)

Larisa Larisa

Fajne opowiadanie, wciąga...
Dobra proza.
Ciekawie i wartko napisana.
Masz lekkie pióro i dar gawędzenia.
Pozdrawiam serdecznie

wolnyduch wolnyduch

Uff, w końcu dodałam komentarz, ta strona się u mnie
zawiesza:(

wolnyduch wolnyduch

Bardzo dobrze napisany, życiowy tekst, który czytałam
przed zalogowaniem.
Po jego przeczytaniu można rzec
-"Mądry Polak po szkodzie".
Często tak bywa, iż pieniądz szczęścia nie dają,
najczęściej nie z winy pożarów czy pychy, lecz z
innego powodu, głównie z powodu używek typu alkohol
czy narkotyki, bywa, że sławni i bogaci wpadając w ich
kleszcze niestety marnie kończą żywot, bywa, że nie
mogą znieść ciężaru popularności, także.
Co do zachowań stadnych, owszem człek jest stworzeniem
stadnym, na ogół, bo introwertycy niekoniecznie, ale
msz to nie ilość, lecz jakość znajomych, w zwłaszcza
przyjaciół jest ważna, lepiej mieć ich kilku czy
jednego prawdziwego, niż setki pseudo. Co do pychy, z
pewnością nie jest to dobra cecha, ale też nie można
mówić o tym, iż każdy człowiek ma jednakowe
umiejętności czy talent, są osoby, które są bardziej
utalentowane artystycznie, albo mają smykałkę do
robienia biznesów, albo np. mają ścisłe umysły i są
naukowcami w tychże dziedzinach.
Osobiście podziwiam ludzi mądrzejszych ode mnie i ich
cenię,
nawet, jeśli są one świadome swoich umiejętności i się
nimi dzielą, to tym bardziej jest cenne, msz.
Gdyby każdy był jednakowo zdolny np do robienia
pieniędzy, to nikt nie byłby biedny, tego typu
umiejętność to też jest dar, ale ważne, by nie
odbywało się to poprzez korupcję i kosztem innych.
Co do pożaru, to żaden nie jest dobry, ani ten
dosłowny, ani metaforyczny, ale ludzie bardzo lubią te
pożary wzniecać i niestety obwiniać li tylko drugą
stronę, nawet, jeśli iskra zapalna zaczęła się pod ich
kocem...
My Polacy kochamy niestety wojenki i wolimy się kłócić
i dzielić, niż dążyć do zgody, szukając plusów i tego
co nas łączy, a nie dzieli.
Opowiadanie bardzo ciekawe, bo można w nim wyczytać
wiele wątków, a także zastanowić się nad wieloma
sprawami, nad tym, że niestety jesteśmy bardzo ułomni
jako ludzie,
ale msz nie ma ideałów, nikt nim nie jest.
Pozdrawiam wieczornie i przepraszam, że się
rozpisałam.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Witaj
Kolejna świetna próba, brawo.
Poczytałem z przyjemnością.
;)
Pozdrawiam

Sotek Sotek

Okoniu,super to ująłeś.
Masz dar do pisania:)
Pozdrawiam
Marek

Mgiełka028 Mgiełka028

Jestem zachwycona Twoim piórem.
Mówią "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło"
Pozdrawiam ciepło :)

Marek Żak Marek Żak

Do już drugi pożar:). Fajny opis. Pozdrawiam

anna anna

Masz smykałkę do podpalania- w poprzednim odcinku
podpaliłeś sanatorium. Ale przedno piszesz!!!

JerzyZ JerzyZ

Co racja - to racja. Daj szluga pojarać!

jobo jobo

Dobry tekst
mój głos i szacun jest twój

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »