Nikt nie powiedzial, że będzie...
Podążając szlakiem życia
rozstawiam namiot słodkich nadziei
pragnę odpocząć
przed kolejnym dniem wędrówki
zbudzona słońcem
i cichutkim szelestem
rozkwitających pąków
uśmiecham się do pelikana
borykającego się
z poranną toaletą
oraz wróbelka,
który siedząc na gałęzi
łamie się przy kolejnych
asanach jogi
zarzuciwszy na barki
bagaż doświadczeń
wyruszam przed siebie,
by zdobyć szczyt
swoich możliwości
wyboiste drogi,
pokaleczone stopy
uświadamiają mi,
że nie jest łatwo
tak dotarłam do przełęczy
mym oczom ukazała się
ogromna przepaść
drżącymi nogami pokonuję
pomost chwiejnych uczuć
zamykając za sobą drzwi
kolejnego etapu życia
oblodzone wierzchołki marzeń
śpią słodko okryte chmurami
a ja, małymi kroczkami,
po linie wytrwałości, zdobędę je
i powołam do rzeczywistości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.