Nocny staw
Na staw spadł deszcz
i przez noc lał.
Pod źdźbłem się kleszcz
skrył i tak trwał.
Przy dnie spał leszcz,
a sum chciał jeść.
Śmieć tuż, rzekł wieszcz.
Wiem, zła to treść.
Rak wśród trzcin żył,
choć trwał mdły szał.
Rój strug w toń bił,
jak strzał z luf dział.
Lis chciał gdzieś iść,
lecz jak wyjść miał,
gdy drżał jak liść,
a wiatr wciąż wiał.
Bóbr zaś luz czuł.
Dbał o tam stan.
Z dna brał wciąż muł,
więc kształt bez zmian.
Lecz w toń się skrył,
gdy dżdże blask starł,
bo dzień co sił
nad staw skądś gnał.
Komentarze (14)
Świetny "łamaniec" językowy dla ćwiczących dykcję, np.
przyszłych aktorów ;)) Super :)
Klimat dramatyczny ale rozbawił ;)
Ciekawa treść a i sens też jest, więc pozdrawiam z
podobaniem :)+
Super brachykolon.
Pozdrawiam serdecznie :)
Nocny staw, przepiękny w Twoim brachykolonie,
z podobaniem wiersza,
pozdrawiam serdecznie:)
Widzę, że zasmakowałeś w brachykolonach. Ja akurat nie
lubię tej formy (tworzyć, bo czytam z chęcią).
Więc pisz, jak chcesz,
Słów nić nam tkaj,
Jak mag, jak wieszcz...
Lecz o sens dbaj!
Śliczne To
Plusik
Ja także uważam, że Twój brachykolon jest świetny.
Bardzo dobrze się go czyta.
Pozdrawiam serdecznie :)
Udany brachykolon. Miłego wieczoru:)
Jak zwykle świetny brachykolon,
któryś z kolei.
Dobrego dnia życzę, Sławku.
(Dbał o tam stan. o ten)
Widzę że wpadłeś w nurt brachykolonów.
Dobrze podpatrzyłeś przyrodę. Czytałam z przyjemnością
i podobaniem. Ślę moc serdeczności:)
Udany tautek :) Pozdrawiam Sławek
Za trudną polszczyznę chwyciłeś się piórem.I wyszło ci
dziełko jako mało które.Z upodobaniem czytam.