nowy dzień
w kąciku ust maleńki rowek
niczym mariański dla łez schowek
napełnia się słonym kryształem
róg poduszki, tej w którą szlocham
kiedy poczuję, że wciąż cię kocham
zagryzam w nerwowym geście
czerwone ściany mojego pokoju
widzące mnie znowu w podłym nastroju
milczą, wciąż jakby spokojne
a stolik pokryty szarym nalotem
choć wolałby pewnie pokryć się złotem,
również nie zgłasza sprzeciwu
w stosy układam książki gazety
miały dostarczać nowej podniety
lecz nie dostarczają
a na nadgarstkach obręcze miedziane
sprawiają, że szybko z łóżka nie wstanę
opłakując straty
choć pewnie utkały je w nocy pająki
kiedy ośniły mi się róży pąki
kłującej cierniami me serce
tik tak, tik tak - to budzik mnie wzywa
przywdziewam maskę, znów jestem
szczęśliwa
zaczynam nowy dzień...
Komentarze (18)
Refleksyjnie wyrażony smutek. Ładny wiersz. Miło było
przeczytać:) Pozdrawiam:)
Szara rzeczywistość, którą miłość może przemienić w
radość +)
Smutno w Twoim pokoju i wersach. Podoba mi się jak
wyraziłaś słowami swój smutek. Zycze Ci aby jak
najszybciej maskę zastąpiła prawdziwa radosna twarz.
Pozdrawiam cieplutko.