Oblany poniedziałek
Rzadko garnitur wkładam ale,
Skoro są święta można szaleć.
Odziałem się ku swej radości,
I wyruszyłem z domu, w gości.
Lecz zapomniałem chęcią pchany,
Że dziś jest poniedziałek – lany.
Sąsiad pamiętał , miał powody,
Bo przygotował wiadro wody.
I tymże to świątecznym deszczem,
Przyprawił mnie o zimne dreszcze.
Garnitur zwiądł flaczejąc cały,
Krawat był żółty, stał się biały.
Kanty przy spodniach sfalowały,
A wygląd mój był całkiem spsiały.
Nie mówiąc już o minie…była,
Taka że wszystkich by goniła.
Zwłaszcza sąsiada co na górze,
Sam chciał dorównać jakiejś chmurze.
Już miałem kląć, znam takie słówka,
Lecz pomyślałem ,,daj se zdrówka’’.
Jest taki zwyczaj i tradycja,
…sąsiada czeka abolicja.
Przebaczam mu świadomy tego,
Że dobrze chciał i jest kolegą.
Przebrałem się w nowiutkie szaty,
Tamte spisałem już na straty.
Wychodzę z klatki, może nie leją…
A tu dzieciaki coś dziwnie śmieją.
Dzień dobry mówią i ruchem zgranym,
Woda w ruch poszła, znów jestem zlany.
Szczękę ściągnęły złości kleszcze,
A całe ciało zimne dreszcze.
Zrobiłem zwrot do domu tyłem,
I takie miałem święta miłe.
A miałem walczyć z tą tradycją…
Dzieci objąłem abolicją.
W mieszkanku jednak przesiedziałem,
Ten cały lany – poniedziałek.
Komentarze (5)
Znałem gościa (w średnim wieku), który rano w lany
poniedziałek zapukał do sąsiada. Sąsiad ten otworzy
drzwi i zaraz miał mokra zawartość wiaderka na sobie.
Na następny lej przygotuj się.
Za rok już bez garnituru, ruszaj z impetem... z
odwetem.
Historyjka prosto z życia i tradycji, świetnie
opisana. Pozdrawiam.
Wiadro w dłoń i odwet :). Pozdrawiam
a Ty nie masz wiaderka....i wody ?