O obrotach sfer nijakich...
Miałem sen...
Grzechoczące tamburynem pijane buraki
wchodząc na drzewa zasłaniają twarze
z lewa zaś zaspani od brudu żniwiarze
farszem napełnieni pędzą w świat nijaki
jako herosi patosem na czole naznaczeni
pchają karety z lekkością słowika
powstaną rapsody niech ich sława nie
znika
ci co tłumem gardzą będą potępieni
inteligencja plebsu co pstro ma w głowie
burzliwe pomioty w piekle swoją dolę
otrzymają okazując swą swiętą pokorę
grając na harfie w przydrożnym rowie
perwersyjna władza swoje wygrała
Ty który skrzywdziłeś wygnany
spośród tłumu politycznej czeredy
pośród szkarady powiewa flaga biała
triumfalnie eksponując czerwone plamy
przeboleje pogrzeb bezsprzecznie oceniony
spłonie na łonie tarczy podniesiony
w ramionach przepięknej czerwonej damy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.