Oczy Szeroko Zamkniete...
W ponurą noc rozpaczy,
Gdzie gwiazdy zgasły już dawno,
Pośród chwil cierpienia i zwątpienia,
Czekam w zimnej celi,
Skołtuniony i przerażony,
Na pieśń Dzwonów.
Malując wszystkie swoje lęki,
W słowa krwiste,
Żyły wrzeszczą ku Niebo,
W podzięce dla księżyca,
Za jego nikłe światło,
Które zaraz utracimy,
Choć niczego się nie boje,
I nawet gdy śmierć patrzy w oczy,
Idę z podniesioną głową,
Bo ja nigdy nie żyłem,
A więc nigdy nie umrę,
Nawet gdy dąb gnie się pod wichury mocą,
Idę ścieżkami zakazanymi,
Podnosząc oczy szeroko zamknięte,
Na krwiste niebo,
Które wymalowałem w barwach czystej krwi.
Przeklinam świt za jego blask,
Za Lucyfera, który idzie po niebie,
Niosąc Pochodnie wiecznej prawdy,
Odkrywając Styks w całym jego blasku,
Pokryte pola krzyży,
Gdzie Bóg całuje cię w policzek,
Niczym Judasz Iscariota,
Bo Wyszedł i nie powiedział,
Kiedy wróci do nas,
Padam na kolana pośród tego cmentarza,
Usta spragnione krzyku,
Ciało głodne posłuchu,
Oczy szeroko zamknięte,
Bo nie mają na kogo patrzeć,
Nie mają komu użyczyć swojego blasku,
Obijam się o figury sobie podobnych,
Szukając życie pośród tych
Co umarli za życia,
Nie mający prawa do ognia Erosa,
Który znalazł schronienie w ludzkich
sercach,
W mnie także,
Schował się w oczach szeroko zamkniętych,
Wzrastając do Roli Inferno,
Które spopiela ludzkie serca,
Gdy spoglądają w oczy zaciśnięte otwarte,
Gdy jego płomienie, niczym Pochodnia
Lucyfera,
Lśnią jasno ogniem Inferno,
Spopielając tych co się w nich zagubią,
Próbuje zapomnieć o tym,
Że te krzyże należą do Spoglądających...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.