Odkupienie
Pustka.
Przestrzeń tak wielka,
że aż miażdży gardło.
Spadam w dół
wśród kolejnych pięter
otchłannej kopalni.
Mijam poziomy trzeszczące rechotem
diabelskich górników
ryjących w poszukiwaniu Zła.
Chcę wypędzić potwory,
lecz krzyk tonie w
ohydnej czarnej cieczy.
Wciąż szarpie mnie
wartki wodospad próżni.
Wtem błysk.
-Niewinny rumieniec-
płonący jak pierwszy zachód słońca
po bezkresnej nocy.
Wspomnienie ciepła?
Nie! Ono naprawdę tu było.
Na ułamek sekundy błyskawica rozbija
mrok.
"Więc ciemności nie tworzą mury?
Więc nie jestem skazany na życie w tej
matni?"
Ustępuje paraliż,
a w zdrętwiałe ciało wstępuje
Nadzieja.
Kopalnia to tylko ciemny las,
a diabły to pijani głupcy.
Leżę w bajorze ciemnej cieczy,
którą brałem za wodospad
i znów mogę wstać.
Chodzić.
Na nowo poznać tę krainę,
gdzie Niebo okupuje horda burzowych
tumanów.
Kto śmiał strącić mnie
z tronu mojej własnej planety?
Przekradam się wśród ruin
i rozpitych obozowisk,
szukając armii,
która odzyska moją stolicę.
Nic oprócz pogorzelisk kryjących
w masowych grobach kości moich
żołnierzy.
Mogli mi ofiarować jedynie
złamany miecz i pęknięty szyszak.
Azyl daje mi jedynie
samotna noc opuszczona przez gwiazdy.
Pod wścibskim wzrokiem natrętnych chmur
marzę o towarzystwie księżyca.
Po bezsennej pustyni popiołu
błąką się szafirowo-złota istota,
która już raz ocuciła mnie Nadzieją.
Gdy jej gorejące serce
zrodzi łzę wzruszenia
kropla Światła
uderzy w ten padół
jak meteor zbawienia.
Potęga wybuchu odegna dym
i w Chwale Słońca wejdę
na najwyższy szczyt!
W chwili zrozuemienia dojrzę me włości
i ich mieszkańców.
"Precz biesy!
Precz diabły!
Precz upadli!
Precz demony!
Precz głupcy!
Wróciłem z wygnania
i tylko moja Wola jest Prawem!
Wprowadzam tutaj harmonię
i niszczę waszą trującą zarazę!
Już czas ugasić płonące ołtarze,
godnie pochować pomordowanych
i oczyścić ogrody."
A kiedy już w strumieniach popłyną
kryształy
i gdy słońce będzie zachodziło jedynie
by
trwał spektakl gwiazd i księżyca,
zmarli zaś mieszkać będą na cmentarzach,
gdzie roi się od najpiękniejszych
świateł...
Udam się do zagajnika,
gdzie powietrze pachnie letnią nocą.
Na polanie namalowanej
ciepłymi barwami jesiennego popołudnia
stanę przed Tobą w świetlistej zbroi,
wykutej z tej jednej łzy.
Zawdzięczam Ci spokój w królestwie.
Jeśli tylko chcesz
podaj mi swą dłoń,
a zabiorę Cię do Światła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.