Odmieniec - cz. III
Jego sława go wyprzedzała
Był młody i przystojny
Silny i zręczny
Ale nie był człowiekiem
I nie wiedział kim był
Wszędzie witano go strzałą z łuku
Rozumiał
Kto by chciał mieć z nim do czynienia?
Nazywano go pomiotem Ciemności
Wiec powoli zaczynał się przyzwyczajać
Aż tu nagle
Przywitano go miło
Nakarmiono i napojono
Zapewniono mu dobre towarzystwo
Opowiadał i był słuchany
Słuchał opowieści
Było mu dobrze
Jakby znalazł dom
Chciał skończyć z tułaczką
Osiedlić się tutaj
Zapomniał o czujności
Kiedy go zaatakowano
Miecz był daleko
Nie miał pod ręką żadnej broni
Ogarnął go dziwny spokój
Zmysły wyostrzyły się
Dostrzegał każdy szczegół
Słyszał nawet bicie serca
Przeciwników
Było już dla nich za późno
Jedni chcieli uciec, inni rzucili się
W objęcia śmierci
Rozerwał ich na strzępy
I poskręcał karki
I tyle jeżeli chodziło o zaufanie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.