W ogniu
Chcę milczeć kiedy płoniesz, mówić kiedy
sił zabraknie.
Chcę trzymać zapalniczkę, aby spłonął każdy
papier.
Słowa chcę obrócić w popiół, ukraść im
resztki powietrza.
Trafią głęboko do grobu, nie pozwolę ci ich
zebrać.
Wszystkie zdjęcia przeciąć w pół, bo będzie
nam zbyt ciężko.
Jednak los gdy łączy dwóch pozostawia
wspólną przeszłość.
Wspomnienia wzniosą góry, których szczytem
będziesz ty.
Nie zasłonią ciebie chmury, nie ogłuszy
żaden krzyk.
Ból choć bije w wielki dzwon to nauczył
mnie jak przetrwać,
kiedy twarz zalewa sztorm, a żal pozostawia
niesmak.
Nie zobaczysz moich łez, jestem skałą
pośród cieni,
której twardość mija kres, gdy oddaję kogoś
Śmierci.
Pragniesz wiedzieć o czym myślę, przestań
myśleć, to już koniec.
Bóg miał wizję w swym umyśle, jest
początek, potem ogień.
Brak już wpływu na swą wartość, bo
przerwane są już więzi.
Milion chwil, nastała słabość, odrodzimy
się silniejsi...
Komentarze (5)
bardzo ładny wiersz, chociaż taki smutny, pozdrawiam
Oby, maleńka nadzieja, odrodzić się silniejszym.
Pozdrawiam
I mnie się podoba:) Pozdrawiam.
smutny ,ale piękny!!! pozdrawiam
Moim zdaniem super.