Ogrodnicy
Mieli wspólny ogród
zielony raj.
Ona kwitła z każdym jego dotykiem,
On dojrzewał z każdym jej szeptem.
Razem wśród czerwonych maków
rozsiewanych wiatrem.
Ona promieniała słońcem
w każdym uśmiechu w jego strone.
On dodawał przyjemnego chłodu
biorąc ją w ramiona.
Ubrudzeni w ziemi,
która ich podstawą
siejąc słoneczniki
wyznawali sobie miłość
spojrzeniami.
lato,jesień, zima czy wiosna
- nieważne -
jej włosy zawsze zdobiły młode lilie,
a w jego oczach tkwiły niezapominajki.
nocą karmili się owocami
z zakazanego drzewa
śmiejąc się z szatana.
weszło im zło gdzieś
między dłonie
i ogród przestał barwnieć.
on tylko "przesadzał"
(łagodne nieba stokrotek)
gdy mówił, że kocha,
a ona "lała wodę"
(na delikatne maki)
mówiąc, że już nie tęskni.
pustą konewką
ogrodu nie podlała
i umarł...
tuż po niej.
Komentarze (16)
"weszło im zło gdzieś
między dłonie
i ogród przestał barwnieć" a mogło być tak
fajnie,kolorowo, pachnąco, jak w ogrodzie...