okruchy szczęścia
kochałam te nabrzmiałe wargi romantyka
słodkiej czułości pełne...
to nimi wymawiałeś miłosne zaklęcia
wiecznych kochanków
sprawiłeś, ze ożyły bajki
syta w uczucia
marzyłam o skrzydłach
by móc pospiesznie pokonać odległość.
obudziłeś we mnie zachłanność na
dotyk…
dłońmi fotografowałam każdy skrawek Twojego
ciała
one były słowem
rzeźbiłam Cię dotykiem
ciepłymi ustami tęczę spełnień
malowałam...
ulepiona z podejrzeń
dziś patrzę przeszłości w twarz.
widzę wyblakłe od niedopowiedzeń wargi.
zabrakło prawdy,
być może kłamstw…
zostały okruchy szczęścia...
Komentarze (1)
Bardzo smutny i piękny wiersz... niestety niektórych
błędów nie da się już naprawić