Ona
byc takim kimś,kto żyje,żyć chce i ma dla kogo.....
Stała sama wśród tłumu na ulicy,
swoją malutką głowę opuściła spokojnie w
dól,
pozwoliła jej opadać,
opadać z gracją i wdziękiem....
Uniosła ku niebu dłonie,jakby chciała
wznieść się w przestworza,
machała deliktanie skrzydełkami jak motyl
na wietrze...
Nogi ugieły się pod nią w chwili
odlotu...
Upadała powoli wznosząc po raz ostatni oczy
ku słońcu,
poraz ostatni czując w płucach
powietrze...
Jak domek z kart posypała się i ona,
zniszczona swoją walką,
wychudzona,
osamotniona...
W głowie tylko zaszumiało,
jedna plama krwi,
pełna ludzkiej rozpaczy,
Dlaczego nikt z nas jej wcześniej nie
zobaczył??
Chude raczki połamane,
zakrwawione nogi przykryła spódnica w
letnie kwiaty..
Zbyt długo walczyła,
zbyt długo sama była...
Duszą wysoko odleciała,
o wszytskim na pewno zapomniała...
czasami nie warto się zbliżać,tylko po to by zaraz odejść....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.