ona
po ulicach wielkiego miasta
biega miłość
nie frunie na skrzydełkach aniołka
nie ma na głowie wianka kaczeńców
ani sukienki różowej
nie trzyma w rękach łuku
z którego raziłaby złotymi strzałami
uciekinierka z domu dla obłąkanych
odstrasza trędowatym dotykiem
spogląda głęboko w oczy
(ludzie tego nie lubią)
z wiatrem we włosach
w sukni białej jak niewinność
uzbrojona w nóż ociekający łzami
zbiegła pacjentka zakładu
z kratami w oknach
znowu słychać bezgłośny krzyk
kolejna ofiara wariatki
o której nie napiszą w gazecie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.