opieram tors na...
opieram tors na barierce
zmarzły mi stopy
już nie czuje sopli łamanych pośladkami
I ten wstrętny beton
ciepło wypływa
niczym ulatująca dusza
ktoś staje
krzyk
a mogło zaświecić dla mnie
pokochałbym każdą milimetrową częścią
niedoskonałość komórek
pokrywać każdy dzień uśmiechem
dumę jednorodną popijać mlekiem
odnaleźć spokój
leże
mam ochotę zrobić jeszcze orła
ale utraciłem kompatybilność
zimno
kurewsko zimno
obol uwiera w ustach
a ja wgniatam ostatnie myśli
małżowina głuchnie
grupka ludzi i on
martwy poranek
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.