Opowieść o córce marnotrawnej
Była sobie raz panienka
zgrabna, zwinna jak sarenka
tłumek chłopców wokół skakał
o zaślubiny rodziców błagał.
Ona jedna nie wiedziała
co ta zgraja mężczyzn chciała
więc uciekła z domu
cichutko, po kryjomu.
Po świecie dwa lata chodziła
wędrówka jej była miła
choć dwie pary trzewików zdarła
z braku przyjaciół nie umarła.
Nie chciała wracać do domu
kim jest nie mówiła nikomu
zamieszkała gdzieś wreszcie u kogoś.
Tam, pracując jako pokojówka
poznała pewnego panicza
był bardzo przystojny i miły
więc w krótkim czasie były oświadczyny.
Ślub był i wesele
lecz dziewczyna smutna w domu siedzi
i obiera ziemniaki przy miedzi
i tęskni strasznie za domem.
Tydzień przepłakała w poduszkę
postanowiła odwiedzić matuszkę
bo prawda prastara i dobra
że więź między córką a matką
pozostanie wieczną zagadką.
Komentarze (1)
Więzi rodzinne sa niezniszczalne... A jeśli się
cierpi, to nikt Cię nie zrozumie, tak jak matka