Ostatni dzień
Ostatni dzień wolności,
zanika ślad swobody
Powraca demon złości,
Co lubi czynić szkody.
Jęzorem śmiało miele,
trujące ścieli wzory.
Sobotę ma w niedzielę,
Zdrowego czyni chorym.
Obiadu nie gotuje,
Bo sama mało jada.
Apetyt tylko czuje,
Gdy głód na rozum siada.
A siada nader często,
Głupoty są dowodem.
Wysiane niszczą męstwo,
Wzwód zaś jest nikłym wzwodem.
Zabrnąłem już daleko,
Seksowne ssę zmyślenia.
Czas zamknąć trumny wieko,
Odchodzę - do widzenia.
Ostatni miałem dzień,
Nazwałem go wolności.
Lecz objął go zły cień,
O przykrej przypadłości.
Powyższe już przykłady,
Dowodzą bezsilności.
Ja nie dam temu rady,
Wybieram dzień wolności...
Komentarze (6)
lekki przyjemny w odbiorze.
Bardzo fajny,z humorkiem wiersz...
Też wybieram dzień wolności,
w kuchni wolę bywać gościem,
jadam co mąż ugotuje,
wtedy lepiej mi smakuje...
PS.gotujemy na zmianę,albo wspólnie...Pozdrawiam
serdecznie...
"Wybieram dzień wolności..." - hmmm.... kochamy
wolność, jest godnością człowieka. Przeczytałam z
przyjemnością. Pozdrawiam + zostawiam
Zwiewnie i lekko... więc nie zamykaj wieka trumny bo
może być za późno.. żartuję oczywiście:-))
choć smutny raczej to wiersz.. podobał mi się..
dobry w odbiorze. gratuluję!
Ja także wybrał bym dzien wolności gdyby to było
możliwe
Ja też wybieram wolność- tylko gdzie Ona mi się
zapodziała? ;) Lekkim piórem napisany wiersz!