Ostatnie życzenie
W końcu na zawsze odeszło marzenie,
co zrodziło się gdy z duchem lasu
wędkowałem.
Wtedy szczere złoto z wody złowić
chciałem
by spełniło się życia mego jedyne
życzenie,
by do nieistniejącej mej świątyni nigdy się
nie wdarły
gaszące ogień domowy, zimne słowa,
by od nienawiści Bóg świątynię mą
zachował,
by miłe wspomnienia, których nie było nie
umarły.
W końcu na zawsze odeszło marzenie.
Burze gniewu obudziły płynący kaskadami
lizozym
zatapiając płomień i szczerego uśmiechu
obozy,
gasząc szansę na rozbitej rodziny
zjednoczenie.
Do drzwi świątyni już berłem swym uderza
upadły inkwizytor narzuconego boga.
A z nim oręż jego: fałsz, ból, zniszczenie
i trwoga.
Lecz i ten szturm przetrzyma mej świątyni
wieża.
Gniewem przeciw gniewowi najeźdźcy się
zwróci,
złamie berło, prawdzie fałsz, męstwu
ulegnie trwoga.
Szarżą siły swego gniewu puści na wroga
by odszedł jak marzenie, które nigdy nie
powróci…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.