Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Życie

oto jest chwila bez imienia

K. K. Baczyńskiemu

Akt I


Na scenie siedzi mężczyzna ubrany w strój obozowy. Na ramieniu ma gwiazdę Dawida. Siedzi przez cały czas trwania sztuki. Nie odzywa się prawie do samego końca. Wpatruje się w nieokreślony punkt przestrzeni. To niemy świadek historii, dziejącej się na oczach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i nie tylko.

Komentator
( wchodzi na scenę powoli, zamyślony. Na scenie pojawia się też mężczyzna, ubrany w czarne spodnie i czarny obcisły golf, ma na sobie czarną marynarkę. Mężczyzna staje przy jednej ze ścian, opiera się o nią. Z kieszeni marynarki wyciąga zeszyt i pióro. Zadziera głowę wysoko, patrzy w niebo. A potem coś skrzętnie notuje)


Wstawki muzyczne
( może być puszczona z płyty „ Stawka większa niż życie” lub piosenka zespołu Ankh
„ Oto jest chwila”)

Oto i on....Nieznajomy i znajomy zarazem....Poznałem go nie tak dawno.... Poczekajcie...Przypomnę sobie, jak się nazywa....Tak. Już wiem- to Krzysztof Kamil Baczyński.....Poeta urodzony pod nieszczęśliwą według mnie gwiazdą.... Co o nim wiem.....
Urodził się 22 stycznia 1921 w Warszawie, zginął 4 sierpnia 1944 w Powstaniu Warszawskim. Od 1933 uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Stefana Batorego, gdzie w 1939 uzyskał świadectwo dojrzałości. Należał do półlegalnej Organizacji Młodzieży Socjalistycznej "Spartakus" (od 1937 w komitecie wykonawczym organizacji, od 1938 współredaktor jej pisma "Strzały"). W czasie okupacji niemieckiej mieszkał w Warszawie. Krótki czas uczęszczał do Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarskich im. C.K. Norwida. Od 1940 publikował konspiracyjne tomiki wierszy (m.in. pod pseudonimem Jan Bugaj), a także anonimowo w podziemnych antologiach i czasopismach ("Dzień Warszawski", "Miesięcznik Literacki"). Jako poeta współpracował z referatem literackim Podwydziału Propagandy Mobilizacyjnej "Rój" Biura Informacji i Propagandy AK. Od jesieni 1942 studiował polonistykę na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego. Był w komitecie redakcyjnym wydawanego między grudniem 1943 a kwietniem 1944 miesięcznika literacko-społecznego "Droga" tworzonego przez grupę młodzieży akademickiej. Był członkiem socjalistycznej organizacji "Płomienie". Otrzymywał stypendia z konspiracyjnych funduszów literackich. W lecie 1943 wstąpił do Harcerskich Grup Szturmowych AK. Ukończył turnus Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agricola" ze stopniem starszego strzelca podchorążego rezerwy piechoty. Od 1943 był sekcyjnym w 2 plutonie "Alek" 2 kompanii "Rudy" batalionu "Zośka", od lipca 1943 zastępcą dowódcy 3 plutonu 3 kompanii batalionu "Parasol". W chwili wybuchu powstania warszawskiego nie zdołał dotrzeć do swojego plutonu, walczył w okolicy Placu Teatralnego, tam też zginął. ... Więc...czy to....człowiek.....a może.....duch Baczyńskiego nawiedził mnie dzisiejszego wieczoru...... Co on robi? Coś pisze???

( Światło ciemnieje, muzyka cichnie, słychać wycie wiatru, nad ziemią unosi się mgła)



O czym on tak myśli? Co notuje ciekawego? Może coś o przemijaniu? On tak dużo o tym pisał za życia....Więc może i nawet teraz ....Po śmierci coś notuje...... Podejdę bliżej sprawdzę.... ( Komentator podchodzi, spogląda Poecie przez ramię). Tak teraz jestem pewny....On myśli o tym, że życie mija szybko...To smutne, ale prawdziwe...
( Komentator znika ze sceny. Pojawiają się dwie osoby: Kobieta i Mężczyzna. Dotykają się nawzajem, głaszczą delikatnie, wpatrują się sobie w oczy. Mówią wiersz K .K. Baczyńskiego pt.: „ O mój ty smutku cichy”. Poeta coś notuje)

Scena I

Mężczyzna
( z miłością i oddaniem wpatruje się w twarz Kobiety, która uśmiecha się lekko. Muzykę słychać delikatnie, wciąż słychać wycie wiatru. Mówi spokojnie lecz smutnie. Ubrany jest w strój metalowca)

„ O mój ty smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem,
brałem ciebie do ręki.

Jak to się ciało twarde Komentarz Autora:
tak w piasek albo glinę
zamienia w moich dłoniach, .
pragnienie każde - w winę.
Jak to się- kiedy dotknę- czas.
kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew- w głuchotę,
a chmury- w grzmot nade mną.

Jak to ja nieobaczny
mijam sam sobie błahy,
i rzeźbię zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.

Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam
każde czynienie – Bogiem?

Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nie znany,
obcy swojemu Bogu.

Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem,
Wierzę we własną duszę”

(Wychodzą, przytuleni do siebie)

Komentator
( pojawia się na scenie, patrzy za odchodzącymi, wzdycha)

Ach, smutne to nasze życie....Rodzimy się, żyjemy po to żeby kiedyś umrzeć....Ten Taniec ze Śmiercią nigdy się nie skończy...Chyba, że lekarze wynajdą lek na długowieczność, ale to tylko mrzonki.... ( Patrzy na Poetę, który przerywa na chwilę pisanie. Wpatruje się znów w niebo. I znów coś pisze. Wskazuje palcem na niego) Tak, on ma świadomość śmierci....Wie, że to, co kiedyś robił, przemija nieubłaganie i nie może nad tym zapanować....Nad czasem nie da się zapanować....To trudne......Uwierzcie mi, próbowałem.... Wszystko mija....
Nawet uczucia. Baczyński wspomina o miłości, która pojawiła się w jego życiu i minęła bezpowrotnie). Poeta pokochał pewnego razu Basię....

( Znika ze sceny. Pojawia się Mężczyzna z Kobietą)


Scena II

Mężczyzna

(K.K. Baczyński„ Biała magia”)
„ Stojąc przed lustrem ciszy
Barbara z rękami u włosów nalewa w szklane ciało srebrne kropelki głosu. I wtedy jak dzban - światłem słowa zaczyna drżeć, a potem
zapełnia się i szkląca opiera się o oparcie i zasypia.
przejmuje w siebie gwiazdy
i biały pył miesiąca.

Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice się prześlizną
jak snu puszyste listki.

Oszronią się w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiedzie
płynąc lawiną gwarną.

Aż napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.

Więc ma Barbara srebrne
ciało. W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia
pod niewidzialną ręką.”

Komentator
( postacie ze sceny schodzą, pojawia się Komentator)

No tak....wszystko mija....Kiedy ciało umiera mijają nawet uczucia. Żyje się na chwilę, kocha się na chwilę. Na moment....Nie może się narodzić, jak Fenix z popiołów....Ale w czasie swojego istnienia, musi coś robić....czymś je wypełniać....Tak więc wypełnia swoją przestrzeń kolorami, przez co życie jego nie jest szare jednostajne smutne....Każda barwa coś znaczy...Biel...czerwień....błękit....czerń ..... Tak samo te gamy kolorów znaczyły coś dla Baczyńskiego i dlatego kolorami oznaczał swoje cykle utworów..... Tak, tak....Przestrzeń mieni się tysiącami kolorów.....

( schodzi ze sceny)

Scena III

( Wchodzą na scenę Trzy Kobiety. Wypowiadają słowa wiersza Baczyńskiego razem.)



Chór Kobiet



(K. K. Baczyński „ Czarne cheruby kołyszą widnokrąg)

Czarne cheruby kołyszą widnokrąg.
Konno, na koniu przestrzelonym przez wiatr.
Ziemia oddycha już wolniej i mokro, wroną leniwy kracze trakt .
Otom jest rycerz średniowiecza. Drogi Pojawia się Rycerz Średniowiecza.
prowadzą wszędzie naraz, a ptaki jak liście oderwane gałęziom. Biją o ostrogi przybycie. Kładzie się na ziemi.
kroki traktów, przy drogach płaczą białe wiśnie.
Dni wypełzły do zamków daleko, a jelenie z lasów wychodząc patrzą lasem.
Przystanę nad bezludną jesionową rzeką
poić konia zielenią i czasem.
Jakież to drogi wypraw? dzwoni cicho niebo.
Pośród liści szeleszczę jak sen o wygnaniu.
Tyle wieków minęło od mego pogrzebu,
tylu ludzi umarło przy ostróg mych graniu.
Mnie nie wolno umierać. Nie jestem upiorem,
tylko wspomnieniem o sobie, trwożliwym zwierzeniem
królewny o zielonym spojrzeniu. Toporem
rozrąbuję gałęzie przed sobą i siebie, a wieniec,
wieniec liści jesiennych kołuje nad czakiem.
Jakie mi góry szklane koń wystuka z podków?
Gdy gwiazdy nieostrożnie przemienione w ptaki
za włosy mnie prowadzą pod melodię słodką.
Jakie tętnią miraże? Oto rosną baszty
zasiane dłonią tęsknot, śpiewniej słychać głos twój.
Oto wieże kołyszą wysmuklej niż maszty.
Ach, nie wrócę już do was. Trakt się zbliźnił ostem.

Rycerz
( Odzywa się cicho, rozgląda się wokół, jakby na kogoś czekał. Wypowiada wiersz K.K. Baczyńskiego „ Moja ty ciemna”)

„Moja ty ciemna,
w nocy wykuta,
w strasznym obłoku.
Słowa jak skrzydła
poodrywane
umarłym wegom.
Oczekiwanie:
te obce twarze
zmniejszone trwogą
są jak obrazki
na długich łodziach
dawnych norwegów.
Na cienkiej smudze
naszych sczerniałych,
wygasłych spojrzeń
przyszłość kołysze
jak obcy owoc,
który już dojrzał.
Pokąd nam padać
w głuche jeziora
drżące pod nami
jak łzom dwu spojrzeń
wrzeżbionym w jeden
umarły kamień?
To tylko huczy
szarego smutku
rosnący szerszeń.
Moja ty ciemna,
w nocy wykuta,
wykuta w śmierci.”

( Rycerz odchodzi łkając. Pojawia się grupka mężczyzn, ubranych w podarte stroje, w dłoniach trzymają sznury. Gaśnie światło. Mówią: : „Balladę o wisielcach”. Pojawia się tam czerń, która maluje złowrogą przestrzeń)

Chór Wisielców

„ Kołyszemy się, kołyszemy, Komentarz Autorski:
wmurowani w pejzaż szubienic.
Wieje śmiercią znużoną. Jak kruk
krąży niebo drapieżnie i cicho
dzwoni wiatr u ostrogi nóg!
Nocy inna, nie przyjdziesz, nie przychodź,
Tylko dni obdrapany mur
kończy ziemię wyrwaną krokom.
Zaciśnięty wilgocią sznur -
żalu lament skowyczy nad drogą.
Jak upiory żerujemy na snach,
jak upiory wypijamy życie.
Nocą księżyc podchodził jak znak
i jak oko wisielca z chmur wyciekł.
Kołyszemy się, kołyszemy,
wmurowani w pejzaż szubienic,
pośród zdarzeń, zygzaków i gwiazd,
z długich rąk wyrzucamy cienie -
pętle palców na martwy sen miast.
Wmurowani w pejzaż szubienic.
II
Ci sami
w schodów dysonans wchodzimy co wieczór.
do tych samych mieszkań, gdzie martwa żarówka ćmi.
budzimy się jesienią, zawsze jesienią,
oczy zawsze - w czarny wyrok drzwi.
Potem w długie ulice, od mgły
gęstniejące w realny opór.
W nasze głowy - drzewa jesienne,
słońce spada zachodem jak tupór.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
w noc bezgwiezdną, w puste ręce łapać oddech,
w korowody zaplątanych alej,
w gwiazdy czarne i jak niebo - chłodne.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
zawikłani w wodorosty zjaw i cieni,
obudzimy się kołysząc, znów kołysząc,
wmurowani w pejzaż szubienic.”

Komentator

( Wchodzi, gdy zjawy zaczynają schodzić ze sceny. Wydaje się być przerażony ich widokiem.
Oddycha z ulgą, gdy zjawy znikają. Zostaje zapalone światło)

Uf...Odeszły te zjawy burzące moją przestrzeń i mój czas....Może już nigdy nie wrócą...choć kto to wie......Może..... ( Poeta chowa notes i pióro. Wzdychając podąża za zjawami.). On też odchodzi.... A ten człowiek.....Ten milczący niemy świadek tych wydarzeń.....Co robi tu jeszcze.....

Świadek
( wstaje, poprawia gwiazdę Dawida, schodzi ze sceny.)

Kurtyna.......














































autor

ariad

Dodano: 2007-01-18 16:34:31
Ten wiersz przeczytano 741 razy
Oddanych głosów: 11
Rodzaj Biały Klimat Mroczny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (1)

Alischja Alischja

no to coś innego....Mały dramacik....Może by tak go
rozwinąć? Ciekawa scena.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »