*Pan z rowerem*
Jak codzień wracam tą samą ulicą
W powietrzu czuję już magię tych
świąt...
Z uśmiechem spoglądam
na znajome domy, twarze...
...tu miła pani w kapeluszu.
....a tam mały kundelek
merdający do mnie wesoło
ogonkiem...
z naprzeciwka biegnie
jakaś blondynka w mini
pewnie pani Zosia...
...o a tam niesforne dzieci sąsiadki
i jeszcze ktoś...
pan...hmm
nie wiem jak się nazywa.
Jak codzień prowadzi swój rower
...z wbitym w ziemie wzrokiem.
Długa broda, zmarszczone czoło
Noi te oczy...
przepełnione teknotą
a może szukające pomocy...
Dokąd zmierza ze swoim starym
rowerem?
Czy ma gdzie wracać?
Czy ma do kogo się przytulić
i z kim porozmawiać?
Nie wiem...
Jest tak znajomy moim
oczom...
a jednak tak nieznany...
Ja codzień wracam do domu...
czeka na mnie ciepły obiad
i kochająca rodzina...
Teraz wiem, że to największa
wartość, która nadaje sens
mojemu życiu...
Wiem,że są ludzie, którym
mogę pomóc...
Teraz wiem, że święta są po to
aby ludzie zauwazyli
tych którzy są... a ich nie ma.
Wszystkim czytelnikom (i autorom) życzę aby ten świąteczny czas był niezwykły i pełen niespodzienek:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.