Panie Boże
„Bóg nie skreśla cierpienia, ale pomaga je dźwigać” G. Moser
Piszę w agonii, smutku monotonii
Znów łzami wyłkane cierpienie
Perfidne, dobitne słów sprzysiężenie
Dlaczego mnie, ja – Ty?
Głosy wciąż powracają
Żyć nie dają
Czemu wciąż to jest?
Dlaczego cierniami usłana tęsknota
Za tym, co sercem powinno miotać?
Bezbarwnymi tonami refleksja wysnuta
Życia zmienić się nie da
Nic prócz niego nie mam
Nie chcę tego życia
Cholernego bicia
Śmierć jest wyzwoleniem
Męki ukojeniem
Myśli nawiedzają
W czarną otchłań wpędzają
Marzeniem moim spokojny sen
W którym jestem Hen hen
Daleko, za siódmą rzeką
Za pięcioma górami
Ale nie, ja idę wciąż tymi samymi stromymi
schodami
Droga wiedzie pod górę
Ludzi miniatury
Oblegają mego wewnętrznego schronu mury
Tłamszą słowami moje istnienie
Negują każde westchnienie
Chciałabym obudzić się w innym śnie
W którym wszystko dobrze skończy się
Lecz każdego ranka
Wciąż ta sama wyliczanka
Życia koszmarnego układanka
Po wyrzeźbionych w smutku równinach
Chadzam i myślami bawić się zaczynam
Żar nienawiści rozpala ziemię
Która we mnie gdzieś głęboko drzemie
Ciężko jest nieść swój krzyż
Pośród smutku i rozpaczy
Drogami pokrętnymi
Labiryntami melancholii okrytymi
Idąc po brukowanej ścieżce
Chcę zapomnieć wreszcie
Nie da się
Zwątpienie daje się we znaki
Opuściłeś mnie Boże
Nie ma co się oszukiwać
Wiara gdzieś mi się zgubiła
Chciałabym zawierzyć Ci Boże
Że coś się zmienić jeszcze może
Tylko, że nadzieja pod postacią biblijnego
węża
Na najprostszy wariant mnie kusi
Zagłuszyć ten głos próbuję
Ale on pokąsał mi duszę
Trucizna myśli miota mną codziennie
Panie Boże,
Nie każ mi tak tu cierpieć nadaremnie
Amen
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.