Party
Co dzień o tej porze na brzeg tu
przychodzi
z butelczyną w dłoni, brudny i obdarty.
Wciąż na dnie przysiada przewróconej łodzi,
z zachwytem spogląda na cudowne party.
Odrobiło dniówkę pracowite słońce,
zaraz twarz ukryje gdzieś za horyzontem.
Miły podwieczorek pora już zakończyć.
Jeszcze widać smugi złociste, gorące.
Dzień, jak mistrz cukiernik, miesza w tyglu
nieba.
Zmienia kombinacje jakby nie był pewien,
na tą okoliczność, jakiej użyć trzeba,
a za wszelką cenę kunsztu pragnie
dowieść.
Błękit już nasącza ponczem z pomarańczy.
Z piersióweczką rumu, garścią świeżych
wiśni
w fartuszku z obłoków wraz z chmurami
tańczy.
Kropelki się sączą, jak którąś
przyciśnie.
Po chwili gotowy niebiański deserek,
ciemność brudną ręką pożera łapczywie.
Resztki noc wymiesza ogromnym mikserem,
zanim księżyc wzejdzie, uwinie się
prawie.
Nie jest towarzyska ta pikowa dama,
samotnik na plaży tak się gwiazdom
zwierza.
Wszystkich do snu kładzie, jak ja żyje
sama.
Będziesz piła wódkę? Nie chce! ..w mordę
jeża.
Komentarze (34)
podoba się, pozdróweczka
Ładny wiersz.Miłej niedzieli:)
Wspaniały, refleksyjny wiersz. Pozdrawiam
Ładnie napisana nocna refleksja.
Pozdrawiam.