Partyzanta Cień
Lasu gęstwina mrokiem dzień zasnuwa,
drzewa jak sumień gromada tamtego zbolałego
świata.
W korzeniach ich siła liśćmi świata
uglądając potomków tych,
którzy między nimi swe kości pokładają.
I jasne było popołudnie i spokój spał na
luf karabinach
w powietrzu niejedna krążyła tęsknota
nadzieją ocierając ich spocone czoła.
Tak szli z modlitwy plecakiem każdy do
jednego wołając Boga, choć nieraz
niejednemu do serca zajrzała trwoga.
Nieraz chwile siedząc na łona polanie,
oddech łapiąc pół tchem zmęczony,
któryś wyjął kartkę i począł swe pożegnanie
pisać ze światem.
Dzieci moje kochane jam wasz ojciec,
choć od domu daleko w sercu po wszystkich
ścieżkach was nosze.
Czy spocząć jutro pod drzewem będzie mi
dane,
czy z nocą przebieżyć za rękę,
Bóg jedyny raczy wiedzieć czy ujrzę was
więcej...
A drzewa szumiały z wolna oceanem
zieleni
pod swymi konarami kryjąc ich wychudłe
ciała przed płaszczów czarnymi połami,
przed żelaznymi łzami dusze z ciała
odzierającymi.
I dzień się skończył i przyszła jesień
słońce topiąc w krwi szkarłacie,
ostatnia kula przeryła powietrze
i bagnety swą pieśń śpiewać poczęły.
O wolności, ojczyźnie i Bogu nuty z krwią
splatały
ceną najwyższą za życie oczy swe
zamykali.
I minęła zima i wojna trzasnęła
drzwiami,
los dziesiątek różańca odliczył
a one szumią dalej swoją elegie o tych
kilku sercach
co ich korzenie własną krwią podlali.
Dla Tych Zapomnianych...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.