Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Pęknięte serce

opowiadanie gwarowe

Pęknięte serce

Zbacujem tamtyn cas kiedy pola kwitły uprawami. W owsie kwitły na bioło grochy, rózowe kąkole i jak niebo habry. Zogony kwitnącyk gruli. W trowie słodko pochły cyrwono i bioło konicyna, a po młakak pochły przepiyknie biołe i rózowe storcyki holne, jak w raju, nigdy tego syćkiego nie zabocem.
Mama dostała tyn kawołek raju od swojego taty a mojego dziadka z Poronina.
Przychodziył do nos na Weskówki abo my z mamom wędrowały ku niemu na Misiagi…
Kielo razyj przesłak tom dróge małymi nozkami a pote śniła sie mi po nocak.
Wsędyj kwitły wysokie wielkie cyrwone kwiotki i bielućkie rumianki, pochła mięta po kępak cyrwone jagody, corne borówki abo późniejsom porom maliny. Choćka sumiały wielkie, chrube jasienie. Po polak pasły sie krowy, jesieniom zaś owiecki co sie wróciyły z holi… Hej, Boze!
Wracom sie cęsto w myślak do tyj drógi bez Zoniówke, Jesionkówke abo
i Frąckówke a pote ku dziadkowej chałupie we ftorej ostało tyz telo wspomnień…

Lezem choro i ino myślami wędrujem po znajomyk z dzieciństwa miejscak,
po wiyrchowyk drózkak.
Dziś wyprowadzajom z chałupy na Kościuszki na wiecny spocynek wujka Jędrzka, brata mamy. Tak mi przykro ze ni mogem go pozegnać a telo mom wdzięcności za kapce ftore mi usył, za opowiadania z wojny, za jego zol ze nie był za tom walke z Miemcami doceniony, za jego humor i śpasy za odwiedziny kie juz brakło mamy. Kańsi z daleka przypłyneno ku mnie opowiadanie ftore bocem do dziś… Słysałak go już w róznyk wersjak, ale jo znom go inacej, tak jak opowiedziała mi mama, włośnie tam na wiyrchu… A było to tak…
Urodziył sie w biydnej góralskiej rodzinie. Matke wieś od razu potępiyla, bo ojciec sie ś niom nie ozyniył. W chałupie starej po przodkak dostała ino jednom izbe. Prosto z pola wchodziyło sie do niej. Na prociw dźwierzy pod ścianom stoła wielko drewniano pościel, kie fto wchodziył do środka, brała powijok z dzieckiem i podnosiyła ku powale, piyrwyj wychodziyła na pościel… Zimy były mroźne i ostre domy nie ocieplone, trza było uwazować na niemowlęta… Na ścianie obok dwa malućkie okienka z okiennicami, piec stoł przy dźwierzak. Zimno dawało sie we znaki syćkim, a tu na wiyrchu nobarzej. Kielo ino mogła pomogała jej przy dziecku mama. Pomimo tyj opieki chłopiec zachorowoł straśnie. Jaś mioł na imie tak sie mi widzi. Skóra na nim owrzodziała i pękała, loły sie z ran ropa i krew. Dziecko cierpiało straśnie z tyj brzyćkiej choroby, ale lecyć go w śpytolu ni miała piyniędzy.
Miało sie na Boze Narodzenie, wsędyj wielkie śniegi, mrozy z wiyrchu wsędyj daleko. Końcył sie wilijny dzień kie do dźwierzy cosi zaburzyło. Odparła dźwiyrze i wpuściyła do izby jakichsi podróznyk z Dzieciątkiem na ręcak… Pytali piyknie coby ik przenocować bo sie ni majom ka podzioć…
Zol sie zrobiyło młodej matce ze z małym dzieckiem po nocy musom sie poniewierać… Pościelyła im na podłodze koło pieca bo ino tutok było miejsce.
Przyniesła ze sopy snopek abo dwa z owsa i pochniący potrow, przykryła syćko chustom…
Widzieli biyde i strach w ocak młodej gaździny tej biydnej małej izbecki.
Wartko zrobiyła im wiecerze: moskole z masłem i ciepłym mlykem. Rano wceśnie sie pozbierali, na odchodnym uwidzieli jakom to chorość mo jej dziecko. Porajyli jej coby brała krapke tego sianka i owca na ftorym spali zaparzowała i kąpała w tej wodzie dziecko.Kie dziecku było lepiej, wtej zacyna myśleć cozto przecie byli za ludzie, w noc wilijnom z malućkim dzieciątkiem po nocy tele dole od ludzi i tak sie znali na leceniu…
Jaś pote wartko i zdrowo sie chowoł i juz od malućka pomogoł mamie, kielo ino móg, nie rozumioł cemu ludzie tak ponizajom jego matke. Ftosi z jej rodziny sie zyniył. Przyśli pytać Jasia na drózbe. Na weselu syćka sie dziwowali jaki to tyn Jaś piykny, grzecny, ułozony, nie pije, nie kurzy, matke sanuje…
Matka była scęśliwo ze tak jej sie udało syna wychować, ze jej poświęcenie nie posło na darmo. Ostała pomóc poprzątać po weselu, pomyć, poukladać.
Jaś poseł du domu bo zywinie trza było dać jeść i oporządzić, podoić krowe… Pozegnali sie i poseł i tak go widziała ostatni roz.
Kie sie wróciyła du domu, Jaś lezoł z nozem wbitym w plecy na progu izby. Całe zycie przeleciało jej przed ocami i ze zolu pękło jej serce. Cemu ludzie som jest tak okrutni, zawistni i bez litości… Bocem do dziś to opowiadanie mamy. Haj.



autor

skorusa

Dodano: 2016-03-04 17:22:22
Ten wiersz przeczytano 1136 razy
Oddanych głosów: 24
Rodzaj Bez rymów Klimat Smutny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (26)

elka elka

Piękne i zarazem smutne opowiadanie...
Pozdrawiam

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Ciekawe wspomnienia, z jednej strony z piękną przyroda
w tle,
pełną kwiatów, a z drugiej z ciężkim ludzkim losem,
szkoda Jasia, pomyśleć, że gdy był chory wyzdrowiał
stał się pociechą, a później ludzie tak go
skrzywdzili, też nie wiem czemu w ludiach jest tyle
zła?...
Dziękuję za wzruszenia skoruso,
pozdrawiam serdecznie:)

Turkusowa Anna Turkusowa Anna

Piękne, wzruszające opowiadanie.
Życzę dużo zdrowia.

BaMal BaMal

z wielką uwagą i napięciem przeczytałam to gwarowe
opowiadanie ,z serca życzę Ci Skoruso by Bóg obdarzył
Cię zdrowiem bo ja pomodlę się za Ciebie Pozdrawiam
serdecznie:))

cii_sza cii_sza

i wiesz... kocham góry i górali, choć mieszkam na
nizinach.

Nigdy nie napisałam wiersza związanego z moimi
przyjaciółmi góralami ani z górami. Napiszę.
I pojawię się u Ciebie, abyś krytycznie się odniosła:)

Zosiak Zosiak

Wzruszające...
Życzę Ci dużo zdrowia, skoruso.

DoroteK DoroteK

najbardziej ze wszystkiej Twojej twórczości skoruso,
kocham Twoje opowiadania, są tak piękne, że chcę je
czytać... piszesz pięknie, sugestywnie, obrazowo,
wciągasz czytelnika maksymalnie :-) życzę rychłego
powrotu do zdrowia :-)

krzemanka krzemanka

I ja przeczytałm z uwagą tę wzruszającą, a w finale
poruszającą opowieść. Dużo zdrowia życzę autorce.

cii_sza cii_sza

... Jestem bardzo wzruszona, bardzo.
Przepięknie. Najpierw szłam z Tobą miedzy tymi
czerwonymi kwiatami i białymi rumiankami, widziałam
Twoje małe nóżki, w mojej wyobraźni szłaś na
boso:)Może głupie?
Widziałam po kolei wszystko. Jak leżysz chora,
piszesz. Twojego wujka
i tę młodą matkę, Jej synka i na końcu ten nóż w
plecach...

Skoruso... jesteś niezwykłą poetką.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »