perłopław
rodzi iryzujące reakcje na dotyk
ciągle chłodnego wnętrza czyimiś palcami
(pozwoliła im słuchać szumu wód
płodowych
nim z aragonitowych powłok je wyrwali)
a potem gasi tęczę obojętnym wzrokiem
i bez mrugnięcia powiek zostawia pod
bramą,
zapala papierosa, czasami szerokiej
drogi życzy i znika. pod wiatr się
turlają
w słońcu, w deszczu, bez czepka (w czepku
urodzonym
nie przestają lśnić oczy) połysk
matowieje.
nietulone, zmarznięte, lecą prosto w
ogień
z nadzieją, że odnajdą to miejsce na
perłę
Komentarze (18)
Cóż mam powiedzieć, dobry wiersz, wiesz w jakim
kierunku zmierzasz. Treść dobra, wiersz ambitny
Zgadzam się z komnenem, miło z rana trafić na coś
dobrego, śniadanie i poranna kawka lepiej smakują:)
doskonałe ;) ;poszukujesz własnego stylu; dziś imho
oscylujesz w trójkącie stylistycznym
Kuciak-Fiedorczuk-Dehnel; i nie jest to żadna ujma, to
komplement; cieszą mnie takie wiersze na beju, szkoda
tylko, że nie one "szczytują" na topie