W płomieniach miłości...
Jestem pochodnią żywą prawdziwą...
Mój płomień się tli aby ponownie
zapłonąć...
Moje języki ognia wiją się wprost do
Ciebie...
Wyginasz się, prosisz ale o co?...pytam się
-
Mam przestać, czy lepiej nie ?...
Więc będę tym żarem, tym ogniem...
Nie bój się, nie poparzę Cię...
Tylko rozpalę w tobie żar i płomień...
Pragnę ujrzeć jak konasz w miłosnym
uniesieniu...
Lubię patrzeć kiedy twoja twarz ma ten
cudowny grymas...
Kiedy pot płynie po twojej twarzy...
Wtedy twoje ciało pachnie tak
cudownie...
Zapach ten podnieca mnie, ja cała
drżę...
Zamykam oczy i już więcej nic nie
pragnę...
Mój ogień który jest dla Ciebie spala
Mnie...
Ja płonę ogniem miłości, tylko ty możesz
ugasić go...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.