Po zachodzie
Lepkie od woni kadzideł powietrze,
Rozsiewa pragnienia w majowym wietrze,
Namiętność im w świecach ogień podnieca,
A palce z nią walcem tańczą po plecach.
To noc gorąca pieśń miłosną śpiewa,
Co w żyłach i nerwach słodycz rozlewa,
Oddechów rytmem i spojrzeń żarem,
Dzielili tą chwilę szytą na miarę,
Tak ostrzem chuci pokłuci, że nagle,
Nie mogli już swoich powstrzymać pragnień,
Zaczęła przypływać doznań rozpusta,
Co syci ich głodne dłonie i usta.
Wtem zmysły rozprysły jak oszalałe,
I mogli dotknąć się nie tylko ciałem,
Szczere uczucie po sercach się snuło,
Aż na własne oczy ujrzeli czułość.
Komentarze (6)
Bardzo dziękuję.
Tak bywa - najpierw do głosu dochodzi ciało, potem
serce, na końcu dusza. Wtedy dopiero miłość jest
kompletna.
Dojrzewałem w czasach kiedy najpierw była miłość a
potem namiętność
Ale gorąco...
:)
Ach, ale piękny.
Pozdrawiam serdecznie :)
powietrze aż lepkie od pożądania.