Pod miłorząbem...
Mamie...
Jest w tym drzewie jakaś tajemnica,
pod nim wzdychali chyba kochankowie
liście jak serce podnosząc do lica
i szeptali miłosne słowa.
Na skraju parku, skromnie i cicho
szeleszcząc liśćmi prosi, by podejść.
A wokół niego z serc leży dywan
i serce boli, gdy depczę po nim.
Zamykam oczy i duch z przeszłości
wkrada się wolno między me myśli.
To tutaj przecież po raz ostatni
jesienią tamtą razem byłyśmy.
Twoim to słowem wiatr zawirował
i usłyszałam tylko, że kochasz.
I zalanymi łzami oczami widziałam,
jak liść w dłoni chowasz.
Obraz ten w duszy zawsze zostanie
i liść pokruszony między kartkami.
A moje serce nieukołysane
tak pomalutku umiera z żalu...
ktoś może powie, że liście miłorząbu mają kształt wachlarza a nie serca...cóż, od czego wyobraźnia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.