Poranek tęsknoty
Żyję tylko chwilkę...
te parę godzin przy tobie,
umieram w godzinie ostatniej...
spotkania ciał i duszy.
gdy przyjdzie zegarmistrz światła
purpurowy...
zaginając czasoprzestrzeń mego cichego
istnienia.
Czasem poranek mi ciebie daje
jak jasne promienie słońca.
A potem odchodzi...
gubiąc świt dnia codziennego
uśmiechu brzasku porannego
spojrzenie blasku oczu dotyku łagodnego,
pieszczoty złudzenia optycznego,
pojawiającej się mary erotycznej,
zabierając ciebie w rozkoszy
niebotycznej...
łagodności mego ciała...
krągłości westchnień ulotnych marzeń
sennych.
I Nagle... znikam...pozostając
westchnieniem.
Odległym, lekkim cieniem...
Komentarze (1)
Rozdrażniły mnie wielokropki. Reszta w porządku.