Potwór którego widze co dzień
Patrzy oczami zielonymi
I słabymi i w patrzeniu zgubionymi.
Ohydny, włosy długie i tłuste.
Twarz wstrętna, wyrazy jej puste
Rany! Uszy jak u słonia odstające.
Skronie ciągle myślące.
Któryś raz miał nos złamany
I zmarszczkami od nerwów zmazany.
Bydle wielkie a od walk nie starte
A tylko śmiechu warte!
Tylko jedno pytanie do niego mi się
ostało:
-O ty szkarado, skąd uciec Ci się
udało?!
-Ja nie uciekłem, nadal szklanym wiezieniem
zmęczony,
A ja od twych narodzin w lustrze
wieziony.
Nic dodać nic ująć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.