powieki codzienności
to był sen
...
szerokie długie schody
poddasze pełne kryształowych łez
tornado pędzące przez pokój
zastygła czarna krew
lecz było coś niezwykłego
łoże spokoju ciepła i miłości
zapach pirunów
ogień na ścianach
i twoje usta pozostawiające ślady miłości
na mym ciele
twe oczy głaszczące moją duszę
łykające nagość
wiedziałeś że chwile ulotne są
i
zamieniłeś moje włosy w wiatr
oczy w gwiazdy
a ciało w rzekę
i od tąd byłam zawsze przy tobie
lecz jak to bywa we śnie
wszystko szybko się kończy
i rozsypuję gdy
powieki otworzą się ku codzienności
wiec zamknij oczy
i śpij
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.