powroty czyli oleodruk stołeczny
najpierw gruntuję płótno
kreślę horyzont
światłocieniem nadaję głębię
wspomnieniom - moim i twoim...
o Naszym Mieście ...
labirynty asfaltu pociągam antracytem
- uprzednio rozluźniam nadgarstek
chcąc nadać płynność ruchom
potem stawiam prostopadłościany
blokowisk
maczając pędzel w matowej szarości plamie
teraz gwar dzieciarni grającej w piłkę przy
trzepaku
- jak mam namalować dźwięki?! hebanowe
nutki może? gdzieniegdzie matczyne
nawoływania na obiad
niczym wełniane owieczki wybiegające z ust
gospodyń
- woskowy ze słomkowym zmieszam chyba...
smak oranżady w proszku wyjadanej palcem
- najlepsze będą neonowy żółcień i amarant,
nie sądzisz?
później to spustoszenie podwórek po
Telexpressie
Dynastii kolejny odcinek nadawali
przecież...
- będzie takie płowe, przeraźliwie
żółtoszare
i to niebo niemal zawsze ultramaryną
rozdęte
- też namaluję...
jeszcze tylko tupot twych chłopięcych
kroków
tętniących własnym życiem w zaułkach ulic
- kolorem sepii je sobie maznę...
i na koniec utrwalę werniksem
dodając kapkę pajęczych obtłuczeń
Pe.O
Komentarze (2)
Bardzo ciekawy wiersz w sposób barwny oddający klimat
miasta.
i wyszedł z tego przepiękny obraz :-)