POŻĄDANA...
tak bezwstydnie otwierała swe usta,
by tylko jej język otulał go całego...
wzrokiem kusiła do obłędnego pokuszenia,
ulegał, prawie ją gwałcąc...
zdzierał z niej skórę, promyki smutków i
trosk,
było tam tak cicho i tak spokojnie,
a zarazem pachniało seksem...
i te dłonie, jego wzrok prawie
nieprzytomny,
rozmnażał swój onanizm na jej oczach
wytęsknionych,
tak gwałtowny w swej delikatności,
i tak delikatny w swej gwałtowności...
naprzemiennie oddawali się sobie,
i tam była prawie sobą...
uwalniając demona, którym zawsze była...
Komentarze (4)
Dynamiczny wiersz, robi na mnie wrażenie siła i
tempo...
o proszę, jaki soczysty erotyk, muszę poczytać
wcześniejsze
jak na tłustoczwartkowy wieczór - wspaniały erotyk.
Hmmm... Oksymorony troszkę wprawiły moją koncepcję
przedstawionej przez Ciebie sytuacji w zamęt. Ale
chyba o to chodziło... Pozdrawiam.