Pożegnanie marzenia
Słońce zaszło za szarą kamienice,
Szybko zwężam niebieskie źrenice,
Niebo płacze ze mną troskliwie,
A serce kocha nieszczęśliwie,
Poparzyłem się swoimi uczuciami,
Dałem się karmić złudnymi nadziejami,
Oślepiło mnie odwieczne marzenie,
Że trafiłem na swe przeznaczenie,
Dusza włóczy się po pustelni,
Nosząc cierpienie w lewej kielni,
Zanurzam się w otchłań ludzkości,
By tam odnaleźć sens miłości,
Smak wiatru, z którym leciałem,
Odszedł, pomimo, że niechciałem,
Ulotniły się emocje szczęścia,
W głowie zostały jedynie zdjęcia,
Smutek zagościł w mym ogrodzie,
Utopić go chce w ognistej wodzie,
Lecz nie potrafię zapomnieć minuty,
Od, której chodzę jak struty,
Słowa tak pięknie brzmiały,
A dni szybko w tęsknocie mijały,
Mówiłaś, że czasu trochę chciałaś,
A tak naprawdę dawno mnie pożegnałaś...
Patrząc prosto w oczy kłamałaś,
Co ty wtedy o mnie myślałaś?
Deszcz spływa po policzku rozgrzanym,
Schładzając się w grad przy sercu
zamarzanym,
Idę przez mgłę zaścieloną pasami,
Niewidząc, co dotykam ręki palcami,
Posuwam się naprzód delikatnie,
Nie myśląc, na co się tam natknę,
Kolejny etap zakończył swą przygodę,
Czekam na następny i podnoszę brodę.
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.