prosektorium
pięści zapadają na rzadką chorobę
łagodnieje skowyt ciemiężonych dłoni
balsamicznie rzęzi zepsuty adapter
na lekarskim kitlu plamy z monotonii
ze stołu puszcza bańki zmartwychwstały
golem
felczerzy piorą jego starą duszę
skalpel niewinnie pobłyskuje ostrzem
nocna zmiana warty pije z morfeuszem
w tej osadzie chłodu oczy się nie kurzą
nikt nie tryska jadem i kolcem nie pluje
czasu przyszłego nie ma w poczekalni
stróż czyści parapet lampa medytuje
Komentarze (1)
Ten wiersz nie jest zimny ale lodowaty. "czasu
przyszłego nie ma w poczekalni" to znakomite zdanie.
Brrrrr ale tematyka.