Przebudzenie
Pomilcz ze mną w tej porze
Gdy niebo jest w ciemnym kolorze
Moje myśli lecą do ciebie
Po atramentowym niebie
Trzask przyciskanych klawiszy
Wystukuje akordy tej ciszy
Bez ciebie sama w tym miejscu
Rozpalam wspomnieniami w piecu
Byłeś tak krótko na chwilę
Tak długo kwitną żonkile
A później już tylko czas kaleczył
Minionych chwil blask tęczy
Ta cisza łagodzi to serce
Co wyrywa się w dzikiej udręce
By szukać twych kroków na piasku
Przesypującego klepsydrę czasu
Wiem że muszę iść dumnie
Za głosem rozumu za jutrem
Zostawić za sobą twe oczy
Patrzące we mnie w nocy
Ty pewnie już nie pamiętasz
Tego skoku w przepaść
Bo czym innym była ta miłość
Jak nie emocjonalną siłą
Porywającą do tańca na zawsze
Mnie i ciebie w parze
Na moment jeden daleko
Za siódmą górą i rzeką
Kochałam cię tak
Że aż zatrzymał się świat
Do tej pory trwa bez ruchu
Bo ciebie nie ma...
Zostałam bez ruchu
Czekam na twego powrotu dzień
Cisza koi mój lęk
Ty wróciłeś tu
Lecz nie do mnie
I znowu ból
Już nie wyjdę z dna
Zawalił się świat
Żegnaj
Komentarze (2)
Sentymentalnie, i to ladnie. I te mnostwo emocji,
ktore zawsze zostaja po ocknieciu. Znamy.
"Rozpalam wspomnieniami w piecu
...Tak długo kwitną żonkile"... ciekawe metafory,
smutek wyplywa z wersow...