Przeciw nauce
Gdy byłem małym chłopcem, samochód przez
gminę
Jak przejeżdżał (nie częściej, niż raz na
godzinę,
No może w większych miastach przejeżdżały
trzy)
To ludzie się gapili i mówili „yyy”.
Powietrze było czyste, wody czyste
(raczej)
I cisza (wtedy jeszcze nie znano
wzmacniaczy).
Za hałas można było uznać pannę Hanię,
Która wprawki ćwiczyła wciąż na
fortepianie.
Norm unijnych nie było. Więc bakterie
miało
Mleko – i dzięki temu świetnie się
zsiadało,
A ludzie się dzielili wtedy na dwie
płcie:
Nie było feministek, ni LGBT.
Aż poszedłem do szkoły, ale nie sam
przecie!
Poszły miliony dzieci na calutkim
świecie.
Uczyły się te dzieci dobrych parę lat,
By – gdy zdobędą wiedzę – reformować
świat.
No i reformujemy. Wciąż. Co by tu
jeszcze?
Jest efekt cieplarniany, smog i kwaśne
deszcze,
A jeśli gdzieś zostało choć trochę
zieleni,
Już ktoś myśli, że warto to na parking
zmienić.
Gdy tej naszej nauki skutki obserwuję,
To nie dumę, lecz smutek i wstyd wielki
czuję
I myślę, jak by Ziemia była czysta,
zdrowa,
Gdyby wreszcie ktoś mądry szkoły
zlikwidował.
Komentarze (18)
Kiedyś krowa żyła 20 lat, a dziś 7 lat to maks.
Wieś się zmienia, zmieniła. Świat też.
"Nauka" poszła nie w tę stronę...
Lubię solidną ironię!
Z szacunkiem Michale. :
Świetna ironia (to nie wina szkół tylko ludzkiej
zachłanności. I wygodnictwa)