przeistoczenie
Rosłem posągiem po nieba krańce,
opoką byłem, tarczą, wybrańcem.
Igrałem z wichrem, kruszyłem skały,
kiedy mi usta żywioł szeptały.
Byłem jak feniks z prochu zrodzony,
ogniem twych źrenic, nieujarzmiony.
Dziś tylko popiół opadł w milczeniu,
już nie nazywasz mnie po imieniu.
Komentarze (21)
niezłe ciekawie o ego
nie po imieniu to znaczy z szacunkiem ;) a to już
godna postawa
Dobry wiersz, a Miłość potrafi... :)
Pozdrawiam :)
Witam -super wiersz,nic dodać -nic ująć +1
głos.Pozdrawiam.
Napisane z pasją, dynamicznie.. czyta się bardzo
dobrze. Przypomniał mi jeden z moich dawnych wierszy.
Ten motyw ognia..
Wielki ogień namiętności, wypalił wszystko
doszczętnie, z uczuć, została tylko bezimienna kupka
zimnego popiołu.
Aby uczucie nie wygasło, trzeba podkładać do pieca,
dmuchać, chuchać, aby utrzymać żar w palenisku.
Kobieta potrafi sprawić, że lecimy bez skrzydeł w
przestworza, ale może też nas pozbawić woli życia.
Pozdrawiam.