Przepis...
Niech batów mi pani nie wymierza,
Niech pani już o niczym nie pamięta.
Przyniosłem przepis…
Chroniony w pentagonie
W wielkiej hali pustej Sali
Za dziesięcioma drzwiami za pięcioma
pułkami
W szufladach pełnych śmieci
Tak tam właśnie leży,
Leżał latami
Przepełniony samotnością,
Białą szarością
Kurz osiadał i tak się starzał
Mole wcinały i chude brzuszki zapychały.
Z skąd się tam wziął dokładnie nie
wiadomo
Dawno temu przepis badano
I szybko o nim zapomniano.
Ale ja wiem rzecz jedną
Kiedy Go stamtąd wyciągałem
Przepis sam upiekłem
I tytułów, które mi nadał szybko się
zrzekłem.
Morał z tego taki
Nie wcinaj ciastek
Jak żeś nie jest rzadki
A jak żeś jest okrąglutki
To wszyscy będą na Ciebie mówić
Ale żeś jest brzydki,
I takie są skutki jedzenia wszystkiego
W przepisie zawartego
I będę kończył opowieść całą
Abym nie znużył was całkiem
Od pisania głowy wałkiem
Zaburczało mi w brzuszku
I będę streszczał się szybko
To już koniec opowieści
Tak tak moi drodzy koledzy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.