przezroczysty powab rozkoszy
Sięgnęliśmy po klucz złoty,dwie dłonie
niecierpliwe,
dwa ciała drżące światłem pragnień,głodne i
chciwe.
Wzburzyliśmy ptaki odpoczywające w łąk
opiece,poderwały się do lotu,
wzbiły z wrzaskiem nowej chwili,co
wulkanicznym żarem płonie.
A rozkosz traci szatę czerwieni,zabieramy
jej nieprzejrzysty kolor,
przezroczysta staje się,gdy odkrywamy ją
dla siebie,na nowo.
Oblepieni jej przezroczem,zaczarowani
gęstością dreszczy,
co wstrząsają ciałami,atakują bez
ustanku...i jeszcze!
Zawieszeni w jednym ruczu,westchnieniem
płaczący,
a skóra płacze z nami,zalewającym ją
słodkawym potem.
Duszno jest,dyktujemy tempo tej
duszności,powietrze zamykając w kajdany,
ściskamy swe ciała w nieokiełznanym krzyku
pożądania.
Jakby słońce miało jutro świat spalić,
jakby już nigdy nie zakwitły kwiaty.
Jakby niebo miało zblednąć,jakby wody
wyschnąć miały,
jakby łoże to i wszystkie łoża rozpłynąć
bez nas się chciały.
Walczymy z bezruchem w ekstazie,rozrzucamy
gwiazdy wokoło,
rozdzieramy ciszę krzykami z głębi
duszy,gonimy zaspokojenie w swych
ramionach.
Zakochani bez cenzury,
intercyza przeznaczenia płonie marna między
piersią Twą a ustami mymi.
Między udem gładkim,a uden męskiego
głodu,
między pośladków krągłościami,a nienasyconą
dłonią.
Zgniatamy czasoprzestrzeń nagle rozdartymi
światłem ustami,
zagłuszamy wszelkie ziemskie głosy,gasimy
podmuchem spełnienia najgorętszy język
lawy.
Słodkim lukrem płynącym po skórze oblepimy
znów rozkoszy przezrocze,
do następnej podróży w ogień,słodyczy
najsłodszej.
Niech przypilnują jej wspomnienia
ekstazy,niech poczeka w skrytce czasu,
wrócimy znów głodni,niebawem.
A teraz,tak
nadzy,zmęczeni,głodni,zapatrzeni w
siebie,
ledwo łapąc pokarm życia,splatamy drżące
miłością ręce.
Z serca do serca,mieszają się purpury
serc,
jednością płyną w żyłach,spełnienia
krwioobieg,zawsze nasz,jeden,wiecznie
będzie miłością karmić krew.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.