Przyjaciel
Rozgoryczona panna Hela,
która nie miała przyjaciela,
umizgi robiła,
minki stroiła.
aż serce gołębia rozczuliła.
Koszmar...
Tego dnia czekała na kuriera, który miał
przywieźć upragnioną paczkę. Zamówiła
powłoki na kołdry, poduszki i
prześcieradła, bo wszystkie jakie miała
w domu, jakimś trafem, były poprzecierane,
podarte i sprane. Nie mogła się doczekać.
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Zeszła, prawie
zbiegła do drzwi. Natychmiast je otworzyła
a jej oczom ukazał się niecodzienny
widok.
Przed sobą ujrzała ogromnego psa, który
prawie jej dotykał a obok kuriera z
paczkami. Zapytała: to pana pies.
Odpowiedział, że był u drzwi przed nim i
pomyślał, że to jego dom, skoro podbiegł do
tych drzwi.
Pies złowrogo patrzył na nią i jakby wcale
nie zauważał stojącego obok kuriera, który
w rękach trzymał dwie duże paczki. Jedna
była dla niej a druga dla jej syna. Ta
przyszła niespodziewanie, bez żadnej
informacji, że zostanie doręczona. Położył
paczki na parapecie, poprosił o podpis i
powoli wracał do swojego pojazdu. Pies
trochę się wycofał ale nadal patrzył na
kobietę. Ona powoli, niczego nie
podejrzewając wyszła na próg i sięgnęła po
dwie paczki leżące obok.
W tym momencie pies gwałtownie się ożywił,
zaczął głośno szczekać i szykować do ataku.
Piana toczyła się z jego pyska.
Przerażona cofnęła się do drzwi, zachwiała
i runęła na plecy, nie puszczając jednak z
rąk dwóch paczek.
Leżała bezbronna na progu i jak mogła
zasłaniała się paczkami. Pies przeraźliwie
ujadał i nie wiadomo skąd pojawił się drugi
taki sam ogromny jak cielak. Tak samo
ujadał i szczerzył kły.
W tym momencie pomyślała, na pewno za
chwilę ją rozszarpią, wzniosła oczy do
nieba i cicho wyszeptała: Panie ratuj.
Ogromne pyski psów już prawie pochylały się
nad nią. Jedną ręką zasłaniała paczką
klatkę piersiową, a paczką, którą trzymała
w drugiej ręce uderzyła z całej siły psa w
pysk.
Po tym uderzeniu odwrócił się i pobiegł
ulicą na dół, a drugi pies pobiegł za nim.
Resztami sił wczołgała się do domu, usiadła
na schody i zaczęła szlochać bez
końca...
Horror
Była w szczęśliwym związku.
Miała kochającego męża i ona kochała.
Spodziewali się pierwszego dziecka.
Była już bardzo wysoko w ciąży
i z utęsknieniem czekali na narodziny.
Miała też liczną kochającą się rodzinę,
która często się odwiedzała.
Tego dnia wybrali się do krewnych.
Wizyta była niespodziewana
ale gospodarze bardzo ucieszyli
się z tych odwiedzin.
Wypili kawę, zjedli ciastko,
porozmawiali i pan domu zaproponował,
że pokaże im swoje królestwo.
Za domem wąskie schody prowadziły
do małego domku campingowego
z którego gospodarz był dumny,
bo sam go zbudował.
Na ostatnim schodku, przy przejściu
na dalszą część podwórka stała buda
a do budy był przywiązany duży,
nierasowy pies Reks,
który z daleka merdał do nich ogonem.
Szli powoli, mąż prowadził ją za rękę,
ponieważ chodziła już resztkami sił.
Musieli przejść obok psa ale ponieważ
przejście było bardzo wąskie mąż puścił
jej rękę aby pojedynczo mogli
swobodnie przejść na miejsce gdzie stał
domek.
W głębi serca poczuła ogromny lęk,
bała się, że może zrobić jej coś złego.
Poprosiła Andrzeja, żeby przytrzymał
psa,
ale on roześmiał się i odpowiedział,
że pies jest bardzo łagodny,
że nic jej nie zrobi
i śmiało może przejść obok niego.
Zrobiła krok do przodu,
i w tym momencie pies rzucił się na nią.
Łapy położył na ramionach
a zębami sięgnął prawej piersi.
Wszyscy zamarli.
Krewny szarpnął psa aby ją uwolnić.
Mąż nieprzytomną ze strachu kobietę
wziął pod ramię i zaprowadził
do stojącego przed domem ich auta.
Po oprowadzeniu po posesji
mieli już wracać do domu.
Kobieta trzymała rękę na prawej piersi,
jakby bała się skutków agresji psa.
Mąż zapytał, czy ma jechać do szpitala.
O dziwo nic ją nie bolało.
Pomyślał, jest w szoku
i dlatego nic nie czuje.
Powoli emocje opadały.
Spojrzała na siebie.
Pies zębami rozerwał jej ciążową
sukienkę,
golfik, który miała pod sukienką i
stanik
ale nawet nie drasnął skóry.
Nie było śladów ugryzienia.
Podziękowali za gościnę i pojechali do
domu.
Upadek...
Historia jakich wiele... Dla ciebie, Ty
wiesz...
Był mroźny, zimowy, grudniowy poranek.
Słońce zaglądało do okna,
i to zachęciło ją do spaceru
ze swoim małym przyjacielem.
Ubrała się szybciutko,
założyła mu smycz i wyszli na spacer.
Szli powoli podziwiając piękne widoki.
Zaczął padać leciutki, drobny śnieg.
Radość przepełniała jej serce.
Pomyślała, jakie to życie jest piękne.
Co chwila spoglądała co robi piesek
i zagadywała go przyjaźnie.
On podskakiwał i merdał ogonkiem.
No, ale trzeba było wracać.
Obowiązki w domu wzywały.
Idąc do domu pomyślała,
jest tak pięknie, może
jeszcze wyprowadzę psa syna.
Miał tego dnia tyle pracy.
i tak jak pomyślała zrobiła.
Odprowadziła do domu swojego pieska,
wzięła drugiego, większego, silnego psa,
który potrafił być niegrzeczny.
Znowu tą samą trasą przemierzali świat.
Nagle zadzwonił telefon, odebrała,
dzwoniła siostrzenica, która oznajmiła,
że miała wypadek samochodowy
ale nikomu nic się nie stało.
Na pogotowiu zostali przebadani.
Okazało się, że są cali i zdrowi.
Odpowiedziała, że są na spacerze z psem
i jak wróci do domu, postara się ją
odwiedzić.
Szła dalej chodnikiem, powoli zbliżała
się
do drogi skręcającej w prawo.
Rozejrzała się, czy może bezpiecznie
przejść na drugą stronę.Droga była
wolna.
Nagle Perełka gwałtownie szarpnęła
smycz,
a kobieta z wielkim hukiem upadła na
ziemię.
Poczuła potężny ból z prawej strony.
Nie mogła ruszyć prawą ręką ale ból
był tak silny, że w ogóle nie mogła się
ruszyć.
Perełka niemiłosiernie szarpała smyczą,
a każde szarpnięcie powodował okropny
ból.
Wiedziała, że musi ją trzymać,
bo gdzieś przepadnie, ucieknie,
albo wpadnie pod samochód.
Mąż nie mógł przyjechać.
Resztkami sił wyciągnęła komórkę
i poprosiła syna, żeby przyjechał,
bo leży na ziemi i nie może się ruszyć.
Przyjechał syn z synową.
Synowa wzięła psa i wróciła do domu
a syn widząc w jakim jest stanie
zadzwonił po karetkę pogotowia.
Przyjechali, wnieśli do karetki,
zdążyła podziękować Synowi
i ruszyli w drogę do szpitala.
W karetce dostała zastrzyk
przeciwbólowy,
zrobili badanie na Covid.
Test całe szczęście był negatywny.
to mała seria tekstów z udziałem
piesków...a dopowiem, że kocham je
bardzo:)
autor
Komentarze (26)
Lariso dziękuję bardzo za
odwiedziny, czytanie, komentarz.
Życzę dobrej nocy.
Pozdrawiam serdecznie:))
Tę jedną dramatyczną historię już czytałam i
komentowałam.
Teraz zaskoczona jestem drugą.
Ale i tę już czytałam.
Po prostu koszmar i horror!
Bonusem jest zatem dla mnie uroczy wierszyk o
przyjacielu!
Serdecznie Cię pozdrawiam
Bartku/bort/
Renatko Sz-Z,
dziękuję bardzo za
odwiedziny, czytanie,
Wasze refleksje, przeżycia.
Życzę dobrej nocy.
Pozdrawiam serdecznie:))
Niesamowite historie, przeczytałam z zaciekawieniem i
lekkim lękiem bo kiedyś przeżyłam coś podobnego,
tylko, że został zaatakowany mój mały piesek przez
dużo większego i rzekomo "łagodnego" (tak twierdził
właściciel) który nie prowadził go na smyczy. Zdarzyło
się tak aż trzy razy co przelało czarę goryczy.
Skończyło raną na karku, wizytą u weterynarza...no i
traumą moją i mojego psa. Na każdym spacerze bałam
się, że znowu go spotkam. Nieraz chodził aż z trzema
swoimi pupilami naraz równie zadziornymi i puszczanymi
wolno :( Nie był to odosobniony przypadek, co
potwierdzili inni posiadacze psów z sąsiedztwa i
dopiero po interwencji straży miejskiej, pan
właściciel zaczął wyprowadzać swoje trzy psy na
smyczy.
Sorry, ale mnie poniosło ;))
Pozdrawiam z uśmiechem :)
No, po takich wydarzeniach, wiadomo, strach i
nieufność mogą już w człowieku pozostać...
Najważniejsze, że ta pani się przełamała. Ale, wiesz,
to tak samo, jak skrzywdzi człowiek... Też trzeba
dalej żyć, bo przecież nie można wychodzić z
założenia, że wszyscy ludzie mają złe intencje... :)
Pozdrawiam ciepło, Gabi. Tobie również dobrego dnia :)
Bartku dziękuję bardzo za
odwiedziny, czytanie, komentarz
i Twoją historię, tak przykrą.
Pozdrawiam serdecznie
i życzę dobrego dnia.
Ta zaatakowana kobieta opisana w tekście, praktycznie
już zapomniała o zdarzeniu i wychodzi na dwór bez
obaw.
Bardzo lubiła zwierzęta i one ją lubiły. Miała dwa
koty i psa, które ją uwielbiały a weterynarz zawsze
zachwycał się łagodnością i dobrym wychowanie pupilów.
Zaraz po tym zdarzeniu bała się wychodzić na dwór. W
końcu jednaj się przełamała
ale na widok osoby spacerującej z psem przechodziła
na drugą stronę.
Gdy nagle pojawiał się obok niej jakiś bezpański
dosłownie truchlała ze strachu. Czas zrobił swoje ale
przykre wspomnienia pozostały na zawsze. Wiem, że
nadal kocha zwierzęta.
Witaj, Gabi :)
Dziękuję, że wkleiłaś te dwa teksty ponownie.
Są bardzo ciekawe. Przy tym też bardzo dramatyczne,
ale ja, nie ukrywam, lubię thrillery, więc z
przyjemnością przeczytałem.
Generalnie, bardzo lubię zwierzęta i one mnie też
(niestety, nie tylko psy i kotki i ptaszki, ale
również komary, kleszcze, muchy końskie... :)), ale
Twoje opowiadania przypomniały mi dość dramatyczną
sytuację, gdy mieszkałem w Polanicy Zdrój. Otóż,
krążyły tam, (było to wiele lat temu) całe stada
bezdomnych i, niestety, najczęściej wściekłych psów...
No i miałem z takimi bardzo przykre spotkanie pewnego
dnia, schodząc ze szlaku. Nie będę tutaj opisywał z
detalami (uczyniłem to w jednym ze swoich opowiadań),
bo to zbyt drastyczne. W każdym razie skończyło się
krwawo, bo musiałem bronić nie tylko siebie... Śni mi
się to, od czasu do czasu, do dzisiaj, choć w życiu
przeżyłem wiele... Ale kiedy trzeba skrzywdzić w sumie
niewinne stworzenia...
Raz jeszcze - z podobaniem dla obydwu tekstów. I dla
limeryku, oczywiście.
Pozdrawiam ciepło :)
Bartku/bort/ bardzo dziękuję
za odwiedziny, czytanie, komentarz.
Miło cię widzieć.
Życzę dobrego dnia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Pod limerykiem wkleiłam dwa teksy,
z których jednego nie zdążyłeś przeczytać, przed
usunięciem.
Limeryk bardzo fajny.
Teraz zauważyłem, że jeszcze mnie tutaj nie było, to
nadrobiłem :)
Ale... Były dwa teksty o dramatycznych przeżyciach
związanych z psami, w tym jeden, który przeczytałem,
ale jeszcze nie skomentowałem... I zniknęły :)
Ale cóż... Mnie się stąd zdarzyło usunąć tyle tekstów,
że... Chyba nie zliczę...
Pozdrawiam ciepło, Gabi :)
Wenuszko/_wena_/ dziękuję bardzo.
Życzę wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam serdecznie:)
Pozdrawiam z podobaniem :)+
Sturecki
AMOR-ku
Krysiu/@krystek/
Krzysiu/Krzychno/
Al-ona-23
Joasiu/Sisy89/
Michale/jastrz/
Robercie/tarnawargorzkowski/
Halszko M
Marysiu/mariat/
Anno
Gorzka_kawa
Markiz69,
dziękuję bardzo.
Dobranoc:)))
Drodzy Poeci dziękuję za
odwiedziny, pamięć, czytanie, komentarze, uważne
czytanie
/ Marysiu, Markizie69-dziękuję za wyłapanie"g"/.
Życzę dobrej, spokojnej nocy.
Pozdrawiam serdecznie:)))
tak
ptaki bywają słabe
uległe na umizgi
Plusik