Psychodelik Życia
Jak by na to nie popatrzeć.
Nie jest źle.
Uśmiecham się.
Miłości dla mnie nie ma,
Lecz nie martwię się.
Egocentryzm Osoby mej.
Pozwala na upojenie nocy tej.
Bez szczegółów i zobowiązań.
Bo miłość to zwykły towar.
Sprzedam Ci ile chcesz.
Mam jej bardzo wiele.
Dopadnie Cie.
Zniewoli Cie.
Wykorzysta.
Ale nie, nie zostawi Cie.
Bo ona jest jak cierń.
Wbita w dupe kłuje jak cholera.
Dlatego pozostanie do wesela.
Po weselu zostanie fraszka.
Ale to już nie będzie ta igraszka.
Głowę obracać będe na inne.
By rozdziewiczać je usilnie.
Ty bedziesz dawała innemu.
By jęczęć w uniesieniu.
Tak będziemy się puszczać na prawo i
lewo.
Na lewo na pewno, bo to nie po Bożemu.
A tak nam wychodzi najlepiej w
pragnieniu.
Potem będziemy robić to razem,
By kontynuacje naszej chorej rasie dać
dalej.
By po ulicach pedofil mógł chodzić bez
trosk.
A polityk je... go w co druga noc.
By Xiądz kapował na wiernego
I ministranta obracał biednego.
By lekarz zabijał chorega,
A siostra brała mu do ust małego.
By dalej pogrążać się w biedzie.
A na starość pokochać siebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.