Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Ptak Pabla Picasso /Szał/

W gąszczu spraw codziennych, krzywd i biedy,
samotna wśród tłumu.
Dłoń podaje zmęczonej, wychudłej Viktorii,
Pochylam się nad zmarzniętym bezdomnym, przechodzę obok martwego ptaka,
którego ukochał sobie Picasso.
Chcę poczuć znowu to, co czułam, kiedy zaglądałam w twoje oczy.
Chcę krzyknąć na zawsze zostań! Zostań, nie odchodź za daleko,
tak, abym mogła czuć twoją obecność…
W twoim świecie, w spokoju się schować, kiedy strach mną spróbuje zawładnąć.

Przechodzę obok brudnego Alkoholika, rozmawiam z Katem
- mężem i ojcem ośmiorga dzieci.
Pochylam się nad Morderczynią w sztok pijaną.
Profanum nad ciałem Chrystusa, który oddał za nas swą Krew i Ciało.

Przyjaciół już nie mam, nie chcę ich mieć.
W drodze do azylu spieszyłeś się tak bardzo, że minąłeś mnie, tak jak się mija na mieście znajomą,
z którą nie zawsze chce się rozmawiać po marnym dniu.
Czy byłeś kiedyś tak bezsilny, że nawet pisać się nie chciało,
Czy byłeś kiedyś tak obolały, że funkcja oddychania powodowała ból, którego wynikiem były łzy. Czy przestałeś odczuwać to, co podniebienie czuć dotąd chciało,
Czy twe ciało przestało łaknąć cielesnych uciech, a duch nie odczuwał głodu sztuki,
który był dotąd tak naturalny.

Dziś tęsknię za szumem morza bardziej niż za gór szczytem, tylko fale mogą uwolnić mój mózg od niespokojnych myśli.
Czy wiesz jak to jest chcieć przestać być, czy kiedyś przestałeś:
Dostrzegać, Odczuwać, Ufać,
Wierzyć w Miłość…
W czarną otchłań nieistnienia oddać bym się chciała…
czekanie… zegara tykanie, tykanie, tykanie, nie doczekanie, tykanie…
Ruch wahadła jak gilotyna.
Wahadło ze zmęczenia kiedyś stanie,
Kurtyna Teatru Życie z wolna, ciężko w kurzu duszy mej opadnie…
W sercu na dnie skrzydła martwych motyli, czaszki muszek, łapki stonóg…
Na szczęście w czerni zawsze było mi do twarzy.
Tu miejsce mam i spokój.
Dusza z liśćmi leciutko wiruje po parku, do którego nigdy na spacer mnie nie zabrałeś.
Miłości nie zaznam, wmawiam sobie, że nigdy jej nie było…
Okłamać już się nie dam.
Nie zawierzę nawet samej sobie.
Zgnilizna we mnie,
W nich
I w tobie?
Wypływa biały robak za robakiem z ust Młodych, którzy ze mną mkną po szynach.
Dwudziestoletni niepełnosprawni zajęli wszystkie miejsca w tramwaju,
Moja babcia znowu będzie stała niezauważona w pojeździe z metalu.

A późnym wieczorem otwieram wino nie do obiadu,
Kielich za kielichem napełniam.
Otaczają mnie dźwięki cudne,
Enya łagodzi zszarpane nerwy,
Czuję, że za chwilę rozłożę skrzydła i odlecę jak ptak wolna.
Patrzę na Guernice, uspokajam się.
A po chwili oczy łzami przepełniam bo sama tu jestem, jak ten Narkoman z dworca.
I tak myślę o Ofelii, która utonęła w krwawym morzu swoich łez...
Umarła tak pięknie, że nawet i tego jej zazdroszczę.

Dedykuję Tobie jeśli nikt nie potrafi powiedzieć Ci "kocham", dedykuję Tobie jeśli nie ma na tym marnym padole nikogo kto potrafi Cię zrozumieć...

autor

GiNna

Dodano: 2006-07-08 16:46:59
Ten wiersz przeczytano 486 razy
Oddanych głosów: 5
Rodzaj Biały Klimat Melancholijny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »