PUB
Gdy barowa pogoda nad głową
Wszystkie ścieżki do pubu wiodą
Posiedzieć, pogadać, muzyki posłuchać
Napić się piwa, piwoszy przybywa
Zapomnieć o troskach i aurze za oknem
O mokrych ulicach i deszczowym płaszczu
Zaciągnąć się dymkiem, umoczyć usta w
pianie
A świat kolorowy zaraz się stanie
Zewsząd słychać opowieści
Jakiś facet kufel pieści
Rozmaite famy, bzdury
Cały zestaw literatury
Ileż talentów tu się marnuje
Jeden drugiego wciąż zaskajuje
Nie trzeba prasy kupować w kiosku
Wszystkiego się dowiesz, nawet po włosku
Siedzę cichutko i sączę piwo
Ktoś podszedł do mnie, o rany, dziwo!
Jakaś pani dziwnie ubrana
Prosi o ogień i w pół się kłania
Zmarszczki, tapeta niczym Picasso
W szafie grającej grają Ragacco
Namiętne spojrzenie, miłe ukłonki
Nie dla mnie takie zalotne koronki
A ja piję piwo w pubie
Większość ma już nieżle w czubie
Jakiś facet podchmielony
Kiwa się na wszystkie strony
Czy mu pizza zaszkodziła
Czy też nadmiar wypitego piwa
Wolę wyjść już z tego pubu
Idę do innego klubu.
Komentarze (1)
Wiersz pisany prozą zycia. Temat jakże banalny ale
dobrze sie czyta.